VI Legionowski Festiwal Muzyki Kameralnej i Organowej - 2010

Liczba odwiedzających: 74

VI Legionowski Festiwal Muzyki Kameralnej i Organowej
koncerty odbyły się w kościele Ducha Świętego w Legionowie
od 1 do 29 sierpnia 2010 

Patronat honorowy
Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Marszałek Województwa Mazowieckiego
Arcybiskup Henryk Hoser - Ordynariusz Diecezji warszawsko-Praskiej
Prezydent Miasta Legionowo

Dyrektor Artystyczny Festiwalu - Jan Bokszczanin

 

Zapowiedź w Mazowieckim To i Owo - Antoni Kawczyński     
Niebawem VI Festiwal Muzyki Kameralnej i Organowej
W kościele "na górce" - górna muzyczna półka
W sierpniu, po każdych niedzielnych nieszporach, zostaniemy w kościele dla wysłuchania koncertu. Organmistrze przygotowują instrument, wzbogacając go o dodatkowe głosy. Już nie będzie takich ograniczeń jak w poprzednich latach, w kościele na Targowej, gdzie wykonanie Toccaty Widora okazało się utrudnione z powodu braku sześciu dźwięków...
...gdzie z powodu mniejszej ilości klawiszy pedałowych omal nie wypadła z programu Toccata i fuga F-dur Bacha. Tym razem inaczej. W wykonaniu Jana Bokszczanina usłyszymy nawet tak karkołomny pod względem technicznym utwór, jak IV Sonata B-dur Mendelssohna.
Muzycy obywatelami świata
W trakcie przeglądania folderu odnosi się wrażenie cudzoziemszczyzny i kosmopolityzmu. Oto nazwy zaangażowanych do udziału zespołów: CONCERTO AVENNA, GLASS DUO, CON FORZA. Co się tyczy zaproszonych solistów, obok ich nazwisk, bynajmniej nie cudzoziemskich, czytamy: Szwecja, Austria. Dwaj wybitni organiści, Robert Brodacki i Marek Kudlicki, osiedli za granicą, pierwszy w Szwecji, drugi w Austrii. Nie można im tego brać za złe, twierdzi dyrektor artystyczny Festiwalu Jan Bokszczanin. Polskie uczelnie nie dają możliwości wszechstronnego rozwoju. Studia w kraju muszą być ukoronowane podyplomowymi studiami za granicą. Nie będziesz skończonym artystą, jeśli nie dotkniesz klawiatury, na której grał Bach. Trzeba zatem wypuścić się na Zachód, a taki wyjazd często kończy się emigracją. Sam Jan Bokszczanin wybiera się w przyszłym roku do Fryburga, do tamtejszej katedry wyposażonej w najcenniejszy instrument z czasów Jana Sebastiana. Miejmy nadzieję, że nasz organista wróci.
Tymczasem zainauguruje on VI Festiwal utworem tegoż Jana Sebastiana: Piece d?Orgue. Dyrygentowi przed występem życzy się połamania batuty. A co organiście? Huraganu w wiatrownicy?
Festiwal? Raczej Organowy niż Kameralny
Wystąpi ich pięciu, pięciu mistrzów organowej klawiatury: Jan Bokszczanin, Robert Brodacki, Marek Kudlicki, Roman Perucki i Józef Kotowicz. Trzeba po prostu wykorzystać fakt, że w tym roku będzie do dyspozycji instrument wysokiej klasy, nie stawiający żadnych repertuarowych barier.
Bardzo interesujący jest program występu Marka Kudlickiego. Same jubileusze. Zostały wybrane dzieła kompozytorów urodzonych pięćset, trzysta, dwieście i sto lat temu. A zatem: Andrea Gabrieli (1510-1586), W. F. Bach (1710-1784), Fr. Chopin (1810-1849), Samuel Barber (1910-1981), Robert Schumann (1810-1856). Na zakończenie recitalu zostanie wykonany utwór będący opracowaniem Roty Feliksa Nowowiejskiego. W tym wypadku liczy się data powstania Roty: 1910, czyli sto lat temu. Dwoje artystów z Gdańska zagra ?na cztery ręce? Bacha, Mozarta, Griega i Czajkowskiego. Powinno to być równie interesujące dla ucha jak i dla oka, gdyż instrumentem będzie szklana harfa. Fotografia pokazuje obfity zestaw kieliszków tudzież kielichów o różnej objętości i rozpostarte nad nimi dłonie grających. Prawdopodobnie zasada wydobywania dźwięku jest podobna jak w przypadku szklanej harmoniki, tzn. pocieranie krawędzi tych kloszy zwilżonymi opuszkami palców. Duet z Gdańska nazywa się GLASS DUO. 
Fantazja Legionowska żyje własnym życiem
Po premierowym wykonaniu w roku 2008 Fantazji Legionowskiej usłyszymy ten dedykowany naszemu miastu utwór po raz drugi. Młodziutki twórca Ignacy Zalewski kroczy od sukcesu do sukcesu. Ostatnio pokonał wielu dużo starszych od siebie rywali zdobywając pierwszą nagrodę na najbardziej liczącym się w Polsce konkursie kompozytorskim. Jest to Konkurs im. T. Bairda, ten sam, na którym swego czasu święcił triumf Penderecki (to wydarzenie zapoczątkowało jego światową karierę). Fantazję Legionowską wykonał pierwotnie zespół PRIMO INCONTRO. Przy pulpicie pierwszych skrzypiec zasiadła Małgorzata Zalewska (mama), a partię altówki wykonał Mirosław Zalewski (tata). Było to jakby muzykowanie w rodzinnym gronie, mógłby zatem ktoś powiedzieć, że owemu prawykonaniu towarzyszyły okoliczności dla młodzieńca nader sprzyjające. Ale teraz zagra już zespół inny. Kwintet smyczkowy CON FORZA uznał za stosowne włączyć Fantazję Legionowską do swojego repertuaru. Włączyć z własnej inicjatywy, co najlepiej świadczy o wartości dzieła. Kompozycja Ignacego wchodzi do koncertowego obiegu, by rozsławić naszą małą ojczyznę.
Antoni Kawczyński
Mazowieckie To i Owo nr 30/2010

      1 SIERPNIA 2010, godz. 18.45  

Wykonawcy:
Jan Bokszczanin - organy
CONCERTO AVENNA - Andrzej Mysiński - dyrygent 

PROGRAM:
1. Johann Sebastian Bach - Fantazja i fuga g-moll (organy solo)
2. Wolfgang Amadeus Mozart - Eine kleine Nachtmusik (KV 525) - Serenada na orkiestrę smyczkową G-dur nr 13
- Allegro
- Romanca (Andante)
- Menuet (Allegretto)
- Rondo (Allegro)
3. Francis Poulenc - Koncert na organy, orkiestrę smyczkową i kotły g-moll

Relacja w Mazowieckim To i Owo - Antoni Kawczyński     
Przyjazna muzyce parafia św. Jana Kantego
Wędrówka przez epoki
Jan Bokszczanin to pasjonat. Wkłada pasję we wszystko, co robi. W organizację Festiwalu Muzyki Kameralnej i Organowej ? także. Od szeregu lat jest organizatorem tej pięknej imprezy. Teraz puścił w ruch jej szóstą edycję. A organizacja Festiwalu to trud niemały
Ot, zapiąć wszystko na ostatni guzik. Gdy trzeba było na plakatach wstawić nową godzinę rozpoczęcia koncertów (przekreślić: 19.15 i wpisać: 18.45), dyrektor artystyczny Bokszczanin chodził po mieście z markerem w ręku i nanosił poprawki.
Poszaleć na nowych organach
Pan Jan jest zarazem jednym z występujących artystów. W grze na organach dał z siebie wszystko. W niedzielę 1 sierpnia ?dorwał się? do świeżo wzbogaconego o nowe głosy instrumentu i z całym zaangażowaniem wykonał utwory Bacha, Mendelssohna i Mariana Sawy; była to zatem wędrówka muzyczna od baroku poprzez romantyzm do współczesności. ?Byłem pełen obaw? ? zwierzył się organista. Przed koncertem pełen obaw, po koncercie zadowolony. Zadowolony, iż arcytrudną IV Sonatę B-dur Mendelssohna udało mu się zagrać z powodzeniem. Ale najistotniejsze, że równie zadowolona była publiczność, o czym świadczyły oklaski, bynajmniej nie grzecznościowe. Kto wie, może właśnie wiara w siebie, przekonanie, że gra się ?najlepiej na świecie?, pozwala rzeczywiście wznieść się na naprawdę wysoki poziom. Osobiście odebrałem utwór Bacha jako modlitwę, jako coś, co opiewa chwałę Bożą. Ta Fantazja G-dur to nie tyle ?odpuść nam nasze grzechy?, co ?chwała na wysokości Bogu?. Wielkie uniesienie, a nawet ekstaza. Ale oczywiście możliwe są inne interpretacje. Wedle Alberta Schweitzera, wielkiego znawcy twórczości Lipskiego Kantora, Fantazja w swoich trzech częściach przedstawia trzy etapy życia ludzkiego. Burzliwa część pierwsza to żywiołowa młodość, spokojna część druga to rozwaga wieku dojrzałego itd. Po Bachu i Mendelssohnie miała być kompozycja Mariana Sawy pt. Sekwens. Zamiast tego wykonano Gaude Polonia. Zmiana podyktowana dwoma względami. Gaude Polonia, utwór zawierający dwa cytaty: Bogurodzicę i Rotę (skomponowaną przez Feliksa Nowowiejskiego do słów Konopnickiej), to rzecz dostosowana do okoliczności. Wykonana w dniu 1 sierpnia stała się uhonorowaniem rocznicy Powstania Warszawskiego. Druga okoliczność to czas trwania: o sześć minut krótszy. Muzyk musiał ?się streszczać?, aby koncert nie przeciągnął się poza godzinę 20, czyli moment rozpoczęcia kolejnego niedzielnego nabożeństwa. 
Soliści-kameraliści
Warszawscy Soliści CONCERTO AVENNA występowali na całym świecie, przed rozmaitą publicznością, wśród której nie brakło nawet koronowanych głów. Koncertowali w najrozmaitszych warunkach. Właściwie nie trzeba opuszczać kraju, by zaznać wszelkich kontrastów. Ot, Pułtusk i Legionowo. Tam zimą, w temperaturze kilku stopni powyżej zera, grabiały dłonie, tu, w sierpniowym upale, biegające po strunach palce potniały. Subtelność, biegłość i kultura zademonstrowane w divertimentach Haydna i w serenadzie Mozarta, cała ta mistrzowska gra nie pozostawiała niczego więcej do życzenia. Ot, spełnienie snów o sztuce kameralnego muzykowania.
Widok grających muzyków może być pięknym spektaklem, ale właściwie przeszkadza. Obraz, choćby najpiękniejszy, w zasadzie rozprasza. Niekiedy jednak pomaga, wzbogacając percepcję słuchową. Obserwowanie drugiej skrzypaczki i altowiolistki, patrzenie, jak one cudownie wtórują pierwszym skrzypcom, jest dodatkową atrakcją. Owe szesnastkowe nutki nie stanowią jedynie tła dla głównej melodii. Wszystko jest ważne, wszystko wiąże się w nierozerwalną całość, ubytek tego drugiego planu dźwiękowego uczyniłby utwór martwym. (Mowa o drugiej części Eine kleine Nachtmusik.) Jak widać, program skomponowany został bezbłędnie. Do tych trzech epok, które już wymieniłem, doszedł klasycyzm reprezentowany przez jego najświetniejszych (nie licząc Beethovena) przedstawicieli: papy Haydna i Wolfganga Amadeusza.
Ten koncert prowadził...
...i będzie prowadzić następne komentator muzyczny z prawdziwego zdarzenia, Wojciech Włodarczyk. Muzyk i muzykolog od wielu lat związany z Polskim Radiem. Jego zżycie się z mikrofonem jest widoczne od pierwszej chwili. Operuje pięknym głosem, a jego gawęda o muzyce odznacza się wysokim poziomem a zarazem przystępnością.
Antoni Kawczyński 
Mazowieckie To i Owo nr 31/2010

Jan Bokszczanin (ur. 1974, Astrachań, Rosja), organista. 
W 2000 roku ukończył studia w Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie w klasie prof. Joachima Grubicha. W latach 2002-2003 był stypendystą doktoranckim w University of North Texas (USA) prof. Jesse E. Eschbacha. W roku 2006 uzyskał stopień doktora sztuki. Uczestniczył w licznych kursach mistrzowskich prowadzonych przez profesorów: Guy Bovet (Szwajcaria), James David Christie (USA), Aleksander Fisejski (Rosja), Bernhard Hass (Niemcy), Zsigmont Szathmary (Węgry) oraz Harald Vogel (Niemcy). 
Koncertuje w kraju i za granicą (Białoruś, Dania, Finlandia, Litwa, Niemcy, Rosja oraz USA). Współpracuje z wieloma zespołami kameralnymi i orkiestrami, m. in. z Concerto Avenna, Camerata Vistula, Musicae Antiquae Collegium Varsoviense, Państwową Akademicką Orkiestrą Symfoniczną Republiki Białoruskiej. Jan Bokszczanin nagrał dziesięć płyt CD z muzyką organową dla wytwórni: Acte Prealable, DUX, Hi-Fi i Muzyka - ARMS Records oraz Musica Sacra Edition. Jedna z nich otrzymała I nagrodę na Międzynarodowym Festiwalu Filmów i Multimediów - Niepokalanów 2000, a dwie inne były nominowane do nagrody Fryderyki. 
Jan Bokszczanin jest autorem książki Geneza i tradycje rosyjskiej muzyki organowej, (Warszawa 2001), a także redaktorem kilku dodatków nutowych zamieszczonych w periodyku Liturgia Sacra. Pod jego redakcją w wydawnictwie "Polihymnia" w Lublinie ukazały się cztery zeszyty z utworami Mariana Sawy (2007, 2008). Od kilku lat jest członkiem zarządu Towarzystwa im. Mariana Sawy. Wielu współczesnych kompozytorów pisało dla niego swoje utwory, m.in.: Marian Sawa, Adam Sławiński, Miłosz Bembinow, Dariusz Przybylski, Krzysztof Herdzin, Ryszard Borowski. Marian Sawa dedykował mu osiem z jedenastu skomponowanych dla niego utworów. Jan Bokszczanin jest dyrektorem artystycznym Legionowskiego Festiwalu Muzyki Organowej i Kameralnej, Praskiego Festiwalu Muzyki Kameralnej i Organowej (Warszawa - Katedra Warszawsko-Praska) oraz kilku innych cykli koncertowych. 

Warszawscy Soliści CONCERTO AVENNA powstali w 1985 roku z inicjatywy klawesynisty Władysława Kłosiewicza i kontrabasisty Andrzeja Mysińskiego. W skład zespołu weszli wybitni muzycy, absolwenci i wykładowcy Akademii Muzycznej im. F. Chopina w Warszawie, a także dawni członkowie Polskiej Orkiestry Kameralnej Jerzego Maksymiuka. Orkiestra specjalizowała się w interpretacji muzyki baroku zachowując typowe dla niej środki artykulacyjne, dynamiczne, kolorystyczne, kontrolowane vibrato, realizację tempa. Zderzenie estetyki brzmieniowej baroku ze współczesnym instrumentarium dało niecodzienne, zaskakujące efekty artystyczne, z jednej strony aprobowane i podziwiane przez słuchaczy, z drugiej zaś uważane za co najmniej kontrowersyjne. 
Orkiestra współpracuje stale z wybitnymi solistami krajowymi i zagranicznymi, m.in. z E.Chojnacką, J.Rappé, O.Pasiecznik, A.Hiolskim, E.Małas-Godlewską W.Kłosiewiczem, M.Toporowskim, K.Wroniszewskim, T.Strahlem, A.Kruszewskim, K.A.Kulką, K.Jakowiczem, P.Pławnerem, P.Stadlerem, K.Danczowską, I.Monighetti, D.Szafranem, A.Daltonem, P.Romero, E.Kirkby, M.Chance, P.Esswoodem, M.Petri. 
Concerto Avenna ma w swoim repertuarze ponad 120 utworów muzyki barokowej, w tym dzieła włoskiego baroku (Vivaldi, Corelli, Albinoni, Locatelli), dzieła Haendla i Bacha, a także utwory polskiego baroku (Jarzębski, Mielczewski, Szarzyński). Posiada także w swoim repertuarze utwory pisane specjalnie dla niej przez polskich kompozytorów współczesnych (Wielecki, Kurylewicz, Matuszczak, Buczyński, Olkuśnik, Konowalski i inni). 
Orkiestra znana jest w kraju i zagranicą z licznych nagrań radiowych i telewizyjnych, a także koncertów, które przyniosły jej szereg entuzjastycznych recenzji. Odbyła szereg podróży koncertowych występując m.in. w b. Czechosłowacji, Bułgarii, Rumunii, b. Jugosławii, Danii, Norwegii, Niemczech, Anglii, Francji, Hiszpanii, Austrii, Szwajcarii, Holandii, Turcji, Japonii, ZEA, Meksyku, USA. Występowała na liczących się festiwalach muzycznych m.in. w Londynie, Bergen, Pradze, Berlinie, Istanbule, Schleswig-Holstein Musik Festival, Vessby Music Festival, Cervantino Music Festival. Nagrała dla krajowych i zagranicznych wytwórni fonograficznych 34 CD`s. 
W 1990 roku Concerto Avenna została uhonorowana nagrodą Wojewody Warszawskiego za wybitne osiągnięcia w wykonawstwie i propagowaniu muzyki baroku. Concerto Avenna sponsorowana jest przez m.st. Warszawę oraz Ministerstwo Kultury. Kierownikiem artystycznym orkiestry jest Andrzej Mysiński. 

      8 SIERPNIA 2010, godz. 18.45

Robert Brodacki (Szwecja) - organy
1. Marian Sawa - "Dyptyk Warszawski" 
2. Johann Sebastian Bach / Alexandre Guilmant - Sinfonia z Kantaty nr 29 "Wir danken dir, Gott, wir danken dir"
3. Mons Leidvin Takle (1947) - "Kirken den er et gammelt hus" 
- "Meditasjon"
- "Amazing grace"
- "Hymn to Freedom"

GLASS DUO - harfa szklana 
1. Wolfgang Amadeus Mozart - II cz. Koncertu fortepianowego C-dur KV 467
2. Jan Sebastian Bach - Inwencja dwugłosowa nr 8
3. Edward Grieg - Peer Gynt (fragm. Poranek i Taniec Anitry)
4. Piotr Czajkowski - Taniec Wieszczki Cukrowej
5. Jan Sebastian Bach - Toccata i fuga d-moll


Relacja w Mazowieckim To i Owo - Antoni Kawczyński     
Caelum znaczy niebo
Wojciech Włodarczyk, znakomity popularyzator muzyki, fachowo wprowadzał słuchaczy w treść i formę każdego zapowiadanego utworu, ubarwiał słowo wstępne? istotnymi wiadomościami z historii muzyki i ciekawostkami z życia kompozytorów nie przeładowując wszelako swojego komentarza. Suche informacje zawarte w drukowanym programie były arcyinteligentnie uzupełniane
O organowym utworze Mariana Sawy, zatytułowanym Dyptyk Warszawski, dowiedzieliśmy się, że jest to dźwiękami opiewana tragedia Powstania Warszawskiego. Umiejętnie pobudzona wyobraźnia słuchaczy umożliwiła im wczucie się w pełne grozy wstępne akordy, pozwoliła zrozumieć sens wszystkich muzycznych cytatów, jak Warszawianka, Boże, coś Polskę, Mazurek Dąbrowskiego, Bogurodzica.
Nie może zabraknąć Bacha
Jan Sebastian Bach i Aleksander Guilmant: Sinfonia z Kantaty nr 29 ?Wir danken dir, Gott, wir danken dir? ? tyle można przeczytać w udostępnionym publiczności folderze. To niewiele. Na szczęście wytrawny zapowiadacz oświeca nas: sinfonia znaczy wstęp. Wstęp instrumentalny, grany przez kilka instrumentów i poprzedzający występ śpiewaków; fragment, w którym organy pełnią rolę jedynie tła harmonicznego. Tak jest w Bachowskim oryginale. Ów oryginał został opracowany przez wspomnianego Aleksandra Guilmanta. Rezultat: organy grają wszystko, zastępują całą kameralną orkiestrę.
Zwykle spływa na nas z góry gęsta masa organowych dźwięków, a tym razem było to potoczyste, niemal perliste organowe muzykowanie. Co się przejawiło? Czy francuskie pochodzenie autora przeróbki, słynny francuski wdzięk, czy wirtuozeria wykonawcy, Roberta Brodackiego? Być może jedno i drugie.
Robert Brodacki, dzięki osiedleniu się w Szwecji i zawarciu przyjaźni ze skandynawskimi muzykami, mógł nam zaprezentować dzieła swojego norweskiego przyjaciela nazwiskiem Mons Leidvin Takle. Były to: Pieśń na poświęcenie kościoła, Medytacja, Amazing grace, kompozycja, do której za temat posłużyła piosenka z repertuaru Elvisa Presleya, oraz Hymn do wolności. Ten ostatni utwór swoją ekstatycznością mógł niejednemu słuchaczowi nasunąć skojarzenie z Odą do radości, ostatnią częścią IX Symfonii Beethovena. Wojciech Włodarczyk zapowiedział niespodziankę. I oto słyszymy głos organisty komentującego grane przez siebie utwory. Dobry pomysł. Pochwalił tę innowację jeden ze słuchaczy, bywalec festiwalowych koncertów. Pochwalił także lektora, o wiele lepszego od lektorki z ubiegłych lat. Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Oprócz tego, co jest, można by ? zdaniem mojego rozmówcy ? wprowadzić coś jeszcze: ekran, na którym widoczna byłaby gra organisty. Od siebie dodam, że na takim ekranie można by wyświetlać również słowa pieśni podczas koncertów wokalnych.
Niebo w uszach
Umilkły organy i zabrzmiała szklana harfa. Niebiańskie dźwięki, nie dające się porównać z żadnym innym instrumentem, może jedynie z celestą. (I tu wyjaśnienie tytułu niniejszego sprawozdania: właśnie od łacińskiego słowa caelum utworzono nazwę instrumentu: celesta.) Ujrzeliśmy pulpit zasłany mnóstwem różnej wielkości kieliszków. Ten widok, jak dowcipnie zauważył Wojciech Włodarczyk, budzi skojarzenia niezbyt wskazane w takim miejscu, jak świątynia. Brzegi kieliszków i kielichów pocierali opuszkami palców artyści z Gdańska, Arkadiusz Szafraniec z małżonką Anną, występujący jako GLASS DUO. Zdumiewające. Zdawałoby się, że tylko przeciągłe dźwięki można wydobyć z instrumentu, będącego krewniakiem XVIII-wiecznej szklanej harmoniki. Tymczasem artyści sypali drobnymi nutkami także. Wszystko było rozkoszą dla uszu: powolna część Koncertu fortepianowego C-dur KV 467 Mozarta, Inwencja dwugłosowa nr 8 Bacha, fragmenty suity Peer Gynt Griega, Taniec wieszczki cukrowej z baletu Dziadek do orzechów Czajkowskiego i... teraz, zgodnie z programem miał być Bach, ale artystom przyszło raptem do głowy, że należałoby uczcić Wielkiego Jubilata, wobec czego wybrano preludium zwane deszczowym z op. 28. Wreszcie, na zakończenie, Bach: słynna Toccata d-moll i... niestety, dalszego ciągu, tzn. fugi już nie usłyszeliśmy. Dlaczego? Czy dlatego, że koncert przeciągnął się poza godzinę 20, gdy nastała pora rozpoczęcia kolejnego nabożeństwa? Wraz z napływem parafian zrobiło się lekkie zamieszanie, więc artyści doszli do wniosku, że pora kończyć. A może przyczyną była ignorancja słuchaczy, którzy wyrwali się ze swoimi oklaskami przed czasem? Zawzięcie klaskali na stojąco, dając sygnał, że już dość. Żartuję, oczywiście. I jeszcze jeden żart ? z ust organisty. To niby on sprawił, że na harfie nie wykonano w całości Toccaty i fugi d-moll, utworu par excellence organowego; to on postarał się o to, żeby nie odbierano mu chleba.
Antoni Kawczyński
Mazowieckie To i Owo nr 32/2010

Robert Brodacki ukończył Akademię Muzyczną im. F. Chopina w Warszawie w klasie organów prof. J. Grubicha. Swoje studia muzyczne uzupełniał na kursach mistrzowskich w Amriswil (Szwajcaria) i w Warszawie pod kierunkiem profesorów Daniela Rotha, Michaela Schneidera i Guy Boveta. Od 1977 r. prowadzi intensywną działalność artystyczną, obejmującą liczne koncerty w Polsce, Austrii, Niemczech, Finlandii, Danii, Szwecji, Norwegii, Szwajcarii, Włoszech i Rosji. Brał udział w międzynarodowych festiwalach muzyki organowej w kraju i za granicą. Nagrywał dla PR i Radio Suisse Romande w Genewie, a także dla TVP i TV Rosyjskiej Irkuck. W latach 1980-84 współpracował jako solista z Filharmonią Narodową oraz Orkiestrą Św. Antoniego z Padwy przy Ambasadzie USA w Warszawie. We wrześniu 1978 roku został finalistą I Międzynarodowego Konkursu Organowego w Manchester. W maju 1979 r. otrzymał wyróżnienie I stopnia na XXXI Międzynarodowym Konkursie Muzycznym "Praska Wiosna".
W latach 1981-84 pracował jako wykładowca gry organowej w Akademii Muzycznej w Warszawie, prowadząc jednocześnie klasę organów w tamtejszej PSM II st. im. J. Elsnera. W latach 1985-94 prowadził klasę organów w Instytucie Muzykologii KUL. Od 1994 r. był nauczycielem gry organowej w PSM I i II st. im. K. Lipińskiego w Lublinie. W maju 1996 r., w wyniku przewodu kwalifikacyjnego przeprowadzonego na Wydziale Wykonawstwa Instrumentalnego i Wokalno-Aktorskiego Akademii Muzycznej w Łodzi, otrzymał tytuł adiunkta I stopnia w zakresie gry na organach.
W latach 1997-99 piastował stanowisko organisty i konsultanta artystycznego Państwowej Filharmonii Lubelskiej. W latach 1984-92 pracował na stanowisku organisty Archikatedry Św. Jana w Lublinie. W czerwcu 1987 r. towarzyszył wizycie Ojca Św. Jana Pawła II w Lublinie, grając na wszystkich trzech nabożeństwach z Jego udziałem. Od. listopada 1998 roku był organistą kościoła św. Tadeusza w Lublinie, a od lipca 2002 r. - organistą kościoła Salezjanów w Lublinie. Od 2007 roku mieszka w Szwecji gdzie piastuje stanowisko głównego organisty w Sollefteĺ.

Glass Duo - artyści z Gdańska propagują muzykę klasyczną za sprawą dość nietypowego i zarazem niezwykle rzadkiego dziś instrumentu - szklanej harfy. Tworzący duet wykonawcy odwołują się do jego ciekawych dziejów, wskrzeszając jednocześnie starą, zapomnianą już tradycję. W swym repertuarze muzycy mają kompozycje zarówno takich mistrzów jak Bach, Mozart, utwory pisane ręką Czajkowskiego, Musorgskiego, Bartoka, czy wreszcie Chopina i Szymanowskiego. 
Szklana harfa GLASS DUO jest największym profesjonalnym instrumentem tego typu na świecie. Zespół jest jedynym tego typu profesjonalnym wykonawcą w Polsce, jednym z nielicznych na świecie. Bierze udział w festiwalach muzycznych, produkcjach telewizyjnych, dokonuje prawykonań utworów specjalnie dla zespołu pisanych, grywa samodzielnie oraz z towarzyszeniem przeróżnych zespołów czy orkiestr, również symfonicznych. Współpracował m.in. z zespołami tej rangi, co orkiestra Filharmonii Narodowej i kompozytorami tego formatu, co Zbigniew Preisner.
Muzyka nagrana przez GLASS DUO wykorzystywana jest w spektaklach granych na deskach m.in. Teatru im Stefana Jaracza w Łodzi (Ślub Witolda Gombrowicza), czy Teatru Nowego w Słupsku (Dziady Adama Mickiewicza).
Zespół brał udział m. in. w: "Singapore Festival of Arts" w Singapurze, "Altstadtherbst Kulturfestival Duesseldorf" w Niemczech, Internationaal Festival van Vlaanderen Gent w Belgii, "Klaipeda Music Spring" na Litwie, International Easter Music Festival "RESUREXIT" na Litwie, Międzynarodowym Festiwalu Muzyki Współczesnej "Warszawska Jesień", "Musik i Glasriket" w Szwecji, "Dniach Muzyki Karola Szymanowskiego" w Zakopanem, Festiwalu "Chopiniana" w Warszawie, Międzynarodowym Festiwalu Bachowskim w Rosji, Międzynarodowym Festiwalu "Mozartiana" w Gdańsku, Międzynarodowych Spotkaniach "Percussion Solo and in a Band" w Koszalinie, Międzynarodowym Festiwalu Muzyki w Możejkach na Litwie? Muzycy GLASS DUO mają na swym koncie również współpracę z Instytutami Polskimi, oraz innymi placówkami dyplomatycznymi, na których zaproszenie odwiedzili m.in. Sofię, Warnę, Bukareszt, Hunedoarę, Dusseldorf, czy Brukselę. 

      15 SIERPNIA 2010, godz. 18.45 

Marek Kudlicki (Wiedeń) - organy
1. Andrea Gabrieli (1510-1586) - Toccata primi toni 
2. Wilhelm Friedemann Bach (1710-1784) - Preludium chorałowe "Durch Adams Fall"
3. Wilhelm Friedemann Bach - Fuga F-dur
4. Fryderyk Chopin (1810-1849) - Preludium e-moll op. 28 nr 4
5. Fryderyk Chopin - Preludium h-moll op. 28 nr 6
6. Samuel Barber (1910-1981) - Adagio na smyczki
7. Robert Schumann (1810-1856) - Fuga nr 6 z cylku "Sześciu fug na temat B-A-C-H" op. 60
8. Bronisław K. Przybylski (ur. 1941) - "Rota" - Passacaglia na temat Feliksa Nowowiejskiego (w tym roku obchodzimy 100-lecie powstania "Roty" (1910))

CON FORZA - kwintet smyczkowy w składzie:
Michał Jarmuła - I skrzypce,
Katarzyna Paciorkiewicz-Jarmuła - II skrzypce,
Marta Więcławska-Tkaczyk - altówka,
Maciej Skowroński - wiolonczela,
Tomasz Prawdzik - kontrabas
1. Fryderyk Chopin - Mazurek op.7 nr 4 opracowanie na kwartet smyczkowy 
2. Anonim Polski - Symphonia de Nativitate
- Allegro 
- Andante 
- Allegro 
3. Ignacy Zalewski - "Fantazja Legionowska" 
4. Georg Frederic Haendel - fragmenty z "Muzyki na Wodzie"

Relacja w Mazowieckim To i Owo - Antoni Kawczyński     
Muzyczne niespodzianki
Obok muzyki organowej ? muzyka na smyczki, grana przez zespół o nazwie CON FORZA. Con forza, czyli z siłą. Ale ja bym zaproponował termin: con grazia, z wdziękiem. Instrumentaliści nie forsowali dźwięku, lecz tylko muskali struny smyczkami i było to doprawdy pełne wdzięku
Wdzięk, dźwięk ? coś za bardzo mi się rymuje. A zatem użyjmy słowa gracja. Ostatniej niedzieli w legionowskim kościele św. Ducha z wielką gracją muzykowali: Michał Jarmuła ? I skrzypce, Katarzyna Paciorkiewicz-Jarmuła ? II skrzypce, Marta Więcławska-Tkaczyk ? altówka, Maciej Skowroński ? wiolonczela, Tomasz Prawdzik ? kontrabas. Przy organach, tzn. przy manuale, a także przy klawiaturze pedałowej zasiadł Marek Kudlicki, który od kilkudziesięciu lat hołubi i wozi po całym świecie swoją parę butów koncertowych. Do naciskania klawiszy pedałowych te arcywygodne kapcie nadają się wybornie. (Kiedyś o mało mu ich nie skradziono, a byłaby to strata niepowetowana.)
Niespodzianki stanowią o uroku życia
Pierwszą niespodzianką było odwrócenie kolejności, w jakiej prezentowano instrumenty. Zwykle koncert festiwalowy rozpoczynają organy, tym razem zaczęło się od smyczków. Drugą niespodzianką była zmiana kolejności utworów. Przebiegało inaczej niż to przewidywał zapis w folderze, a zatem chronologicznie, zgodnie z datami powstania utworów: Muzyka na wodzie Haendla, Symfonia na Boże Narodzenie anonimowego polskiego kompozytora z XVIII w., Mazurek nr 4 z op. 7 Chopina i Fantazja Legionowska Ignacego Zalewskiego. Postąpiono bardzo słusznie umieszczając utwór współczesny na końcu. Przeważnie bywa tak: odwalić (za przeproszeniem) współczesne dziwactwo i wrócić do starych dobrych czasów. A zakończyć wszystko jakimś przebojem z twórczości Mozarta, Beethovena lub Chopina, czyli zostawić na koniec tzw. gwóźdź programu. Tym razem inaczej. W finale wykonano Fantazję Legionowską. Otóż trzeba stwierdzić, że w roli gwoździa programu owa Fantazja ?radzi sobie? jak najlepiej. Utwór efektowny, pełen polotu, doskonale skonstruowany (część fugowana pomiędzy dwiema melodyjnymi częściami skrajnymi).
 Absolutna czy programowa?
Autor postarał się wyposażyć swoją kompozycję w coś, czego na ogół współcześni twórcy jakby nie doceniają: w bogactwo melodyczne. Utwór odznacza się zwartym, logicznym tokiem, szerokim oddechem, a otwiera ów majstersztyk seria drobnych nutek, które następnie, przechodząc na drugi plan, utrzymują jednakowoż uwagę słuchacza w niesłabnącym napięciu.
Umieszczenie utworu młodego współczesnego kompozytora obok dzieła takiego mistrza, jak Haendel, bywa zwykle dla tego pierwszego druzgoczące. W omawianym przypadku tak nie jest. Współistnienie tych dwóch indywiduów jest możliwe. Co ich łączy? W obu wypadkach narracja muzyczna odznacza się taką naturalnością, jakby ptak śpiewał.
Powyższa analiza traktuje Fantazję Legionowską jako muzykę czystą, absolutną. A przecież możliwe jest także potraktowanie tej dźwiękowej tkaniny jako muzyki programowej. Program zawarty jest poniekąd w tytule. Oto refleksje jednego ze słuchaczy: Fantazja Legionowska to gotowa ilustracja do filmu o naszym mieście. Zwykle bywa tak, że kompozytor ogląda film i dorabia do poszczególnych scen muzykę. Czy w tym wypadku nie dałoby się postąpić odwrotnie? Wyobraźmy sobie, że reżyser pod wpływem muzyki tworzy scenariusz. W rezultacie powstaje film o Legionowie: ulice legionowskie od świtu do nocy, a na ich tle przemieszczanie się pojazdów i ludzi (m. in. chmara uroczych dziewczyn wysypujących się po lekcjach ze swojego liceum).
 Niespodzianka największa: Symphonie de Nativitate...
...czyli Symfonia na Boże Narodzenie, napisana przez nieustalonego polskiego kompozytora w dobie rozkwitu twórczości klasyków wiedeńskich. Podobnie jak Zalewski przy Haendlu, Anonim polski nie blednie tak bardzo w zestawieniu z tamtymi światowej sławy muzykami.
Niespodzianka nie tylko dla publiczności, która z pewnością usłyszała ten utwór po raz pierwszy, ale i niespodzianka dla tak wytrawnego muzyka, jakim jest organista Marek Kudlicki. Jako dyrygent (ta specjalność także mu nie obca) zainteresował się ową Symfonią i po koncercie zwrócił się do kameralistów z pytaniem, czy byłoby możliwe skopiowanie nut. Jeśli tak, skłonny byłby on poprowadzić dzieło w Wiedniu, przy okazji odbywających się tam co roku Dni Kultury Polskiej. Wykona je stworzony przez niego zespół CAMERATA POLONIA. Widzimy z tego, że osiedlenie się artysty w Austrii nie oznacza bynajmniej straty dla polskiej kultury muzycznej, przeciwnie, Marek Kudlicki jest owej kultury ambasadorem.
Pod znakiem jubileuszy
Organista wykonał utwory kompozytorów urodzonych 500, 300, 200 i 100 lat temu, a są to Andrea Gabrieli, Wilhelm Friedemann Bach, Fryderyk Chopin i jego rówieśnik Robert Schumann oraz Samuel Barber. Chopina, mistrza fortepianu, chcą ? jak z tego widać ? grać wszyscy, skrzypkowie i organiści także. Wedle opinii jednego ze słuchaczy, zagranie na organach dwóch smutnych preludiów Chopinowskich było nieporozumieniem. Efekt iście pogrzebowy.
Czy rzeczywiście nieporozumienie? W każdym razie nie była to rzecz bez precedensu. Właśnie owe preludia ? nr 4 i 6 z op. 28 ? wykonano na organach w paryskim kościele, przy trumnie Chopina, podczas uroczystości żałobnych.
Antoni Kawczyński
Mazowieckie To i Owo nr 33/2010

Marek Kudlicki urodził się w Tomaszowie Lubelskim. Po ukończeniu Państwowego Liceum Muzycznego w Lublinie studiował w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Krakowie w klasie organów prof. Joachima Grubicha oraz dyrygentury prof. Krzysztofa Missony. Studia ukończył z wyróżnieniem. Brał udział w kursie mistrzowskim w Mechelen (Belgia), prowadzonym przez prof. Flor Peetersa, wybitnego kontynuatora tradycji interpretatorskich dzieł organowych Cesara Francka. Dalsze studia odbywał w Hochschule für Musik und darstellende Kunst w Wiedniu, w klasie koncertowej prof. Hansa Haselböcka.
Marek Kudlicki jest laureatem I nagrody oraz nagrody specjalnej Ministerstwa Kultury i Sztuki na Ogólnopolskim Konkursie Organowym w Krakowie w roku 1973. Koncertuje na całym świecie, występując w recitalach oraz jako solista z różnymi orkiestrami. Jego trasy koncertowe prowadziły dotychczas do prawie wszystkich krajów Europy, wielokrotnie do Stanów Zjednoczonych i Kanady (43 tournees), Ameryki Południowej, Afryki Południowej, Australii, Nowej Zelandii, Hong Kongu, Japonii, Korei Płd., Singapuru, Malezji i Tajwanu. Marek Kudlicki występował na znanych międzynarodowych festiwalach oraz w czołowych ośrodkach muzycznych (Sztokholm, Londyn, Wiedeń, Sydney, Wellington, Nowy Jork, Minneapolis, Bogota, Buenos Aires i in.). Swój kunszt wykonawczy prezentował w tak renomowanych salach koncertowych jak Filharmonia Krakowska, Sala Luis Angel Arango w Bogocie, Cleveland Museum of Art, Roy Thompson Hall w Toronto, Sejong Cultural Center w Seulu, National Concert Hall w Taipei i innych.
Marek Kudlicki jest propagatorem polskiej muzyki organowej, stale włączając do programów swych recitali i nagrań twórczość rodzimych kompozytorów. Prowadził wykłady na temat muzyki polskiej na różnych kontynentach. W 200 rocznice Konstytucji 3 Maja wystąpił z uroczystym recitalem w Grace Cathedral w San Francisco.
Dokonal nagrań radiowych m. in. dla Radio Hilversum, Radio New Zealand, Radio Suisse Romande, National Public Radio - U.S.A., South African Broadcasting Corporation oraz nagrań telewizyjnych. Posiada na swym koncie liczne nagrania płytowe dokonane w Polsce i Niemczech. Pełnił funkcję jurora w konkursach organowych. Od wielu lat łączy występy jako organista-wirtuoz z działalnością dyrygencką.

Kwintet smyczkowy CON FORZA istnieje od 1999 roku. W skład zespołu wchodzą absolwenci wydziału instrumentalnego Akademii Muzycznych w Warszawie i Katowicach. Muzycy kwartetu są członkami czołowych polskich orkiestr takich jak Filharmonia Narodowa, Polska Orkiestra Radiowa i Warszawska Opera Kameralna. Bogaty repertuar zespołu obejmuje utwory począwszy od renesansu, aż do muzyki XX wieku. Obok klasycznych kwartetów smyczkowych znaleźć tu można również własne aranżacje miniatur instrumentalnych i dawnych tańców. Zespół często wykonuje zapomniane utwory muzyki polskiej, co cieszy się dużym zainteresowaniem słuchaczy. Kwartet Con forza od chwili powstania prowadzi intensywną działalność koncertową. Poza wieloma ośrodkami w Polsce występował w takich krajach jak: Niemcy, Holandia, Francja, Austria, Szwajcaria, Włochy, Luxemburg, Litwa, Rosja, Ukraina, Grecja, Monako, Hiszpania, Anglia, Irlandia, Portugalia, Szwecja, Dania, Japonia, Stany Zjednoczone, Chiny, Korea, Malezja, Brazylia, Argentyna, Urugwaj. 

      22 SIERPNIA 2010, godz. 18.45

Rafał Siwek - bas 
Magdalena Andreew - sopran
Józef Kotowicz - organy 

1. Mieczysław Surzyński (1886-1924) - "Capriccio" (organy solo)
2. Georg Frederic Haendel (1685-1759) - "Ombra mai fu?" z opery Xerxes 
3. Johann Sebastian Bach - "Bist du bei mir"
4. Fryderyk Chopin/ Franciszek Liszt - Preludium e-moll (organy solo) 
5. Felix Mendelssohn-Bartholdy - "Jerusalem" aria z oratorium "Paulus"
6. Vinzenco Bellini - "Casta Diva" z opery "Norma"
7. Gabriel Faure - "Pie Jesu" z Requiem 
8. S. Lindblad (1958) - Rapsodia i Nokturen z cyklu Espanordica (organy solo) 
9. Gospel - Swing low 
10. Gaetano Donizetti (1797-1848) - Ave Maria (duet)Relacja w Mazowieckim To i Owo - Antoni Kawczyński     
Muzyczne przeciwieństwa
Jest w arcydziele powieściowym Gonczarowa scena, gdy Olga śpiewa Obłomowowi arię Casta Diva z opery Belliniego Norma. Było to tak piękne i wzruszające, że nawet apatycznemu, ospałemu Obłomowowi (od tego nazwiska ukuto termin obłomowszczyzna, oznaczający szczyt gnuśności) trysnęły łzy z oczu. Wybierając się na kolejny koncert festiwalowy, znając z góry jego program, byłem piekielnie zaciekawiony, jak brzmi owa Casta Diva. Niestety, utwór wypadł z programu. Ot, rozczarowanie. Magdalena Andreew i Rafał Siwek to para małżeńska, a zarazem niezwykła para śpiewaków. Sopran i bas. Głosy ? najwyższy i najniższy. Jej głos szybuje w górnych rejestrach, by olśniewać wznoszeniem się ku coraz wyższym rejonom, on próbuje (z powodzeniem) podbić serca słuchaczy ciemną barwą głosu, czyli zagłębianiem się w podziemny mrok. No cóż, wyprawa grotołazów w głąb ziemi może być równie interesująca co wycieczka balonem. 
*
Nośny, metaliczny głos pani Magdaleny podziwialiśmy w arii z oratorium Mendelssohna Paulus i w pieśniach zwanych gospel, który to wyraz oznacza śpiew kościelny uprawiany przez amerykańskich Murzynów. Jedną z tych pieśni zaśpiewał także basista i zrodził w moim umyśle skojarzenie z Missisipi, słynną pieśnią z repertuaru legendarnego murzyńskiego pieśniarza, po wirtuozowsku władającego także basowym głosem, Paula Robesona. Rafał Siwek uznał, że moje skojarzenie nie jest takie głupie. Przy okazji dowiedziałem się, że komunizujący Paul Robeson, mile w swoim czasie widziany w Peerelu, laureat Leninowskiej Nagrody Pokoju, śpiewał także gospel. No proszę, nie był bynajmniej, mimo swoich politycznych sympatii, ateistą. Słuchając pieśni zawsze ubolewam, że słowa (nawet polskie) zupełnie do mnie nie docierają. Otóż słuchaczowi basowej arii z opery Haendla Kserkses znajomość słów nie jest potrzebna, ba, nawet lepiej, że niczego z tego fragmentu libretta nie rozumie. Rzecz w tym, iż owa słynna aria zaczynająca się od słów ?Ombra mai fu...? śpiewana jest zwykle w okolicznościach uroczystych, poważnych, ba, nie raziłaby nawet jako oprawa muzyczna obrzędów pogrzebowych, a w rzeczywistości opiewa uroki ziemskiego życia. Kserkses, niefortunny król Persów, któremu klęskę zadali Grecy, gdy próbował ich podbić, nieszczęsny władca zamordowany w wyniku pałacowego spisku, nie stał się mimo to bohaterem tragedii; Haendel uczynił go bohaterem opery komicznej... Przeciwieństwa się stykają, godzą się z sobą harmonijnie, a dowodem tego był występ obojga śpiewaków w duecie. Na zakończenie koncertu zaśpiewali wspólnie Ave Maria Donizettiego.
*
Akompaniował im na organach Józef Kotowicz. Wystąpił także jako solista wykonując Capriccio Mieczysława Surzyńskiego (tego samego kompozytora, który wsławił się organowymi wariacjami na temat pieśni Święty Boże), następnie organową transkrypcję Preludium e-moll Chopina, a także utwory swojego skandynawskiego przyjaciela, Stefana Lindblada, pt. Rapsodia i Nokturn. Pochodzą one z cyklu Espanordica. Jak wam się podoba ta ostania nazwa? Coś jakby Północ i Południe, połączenie pierwiastków nordyckich i romańskich. Otóż taką właśnie nie istniejącą na mapie krainę, Espanordykę, wymarzył sobie twórca. Nie istniejącą na mapie, ale może zdolną zaświtać w wyobraźni słuchacza? Rafał Siwek współpracował z wieloma światowej sławy muzykami: Placido Domingo, Zubin Mehta, Lorin Maazel. Hinduski kapelmistrz Zubin Mehta to dusza-człowiek. Po koncercie zaprosił swoich solistów do pierwszorzędnej hinduskiej restauracji, chcąc ich uraczyć, nieba im przychylić. Niestety, tych ostro przyprawionych hinduskich potraw nie dało się przełknąć...
*
Bruksela, Amsterdam, Paryż, Rzym, Florencja... ? długo można by wyliczać miasta, o które zahaczył w swych podróżach koncertowych Rafał Siwek. Jest obieżyświatem, jego małżonka także. I siłą rzeczy ? ich dzieci. Dzieci przyzwyczaiły się, że każdy wyjazd oznacza wyprawę w kraj cudzoziemski, toteż nawet zapowiedź wyjazdu nad Bałtyk sprowadza im na usta pytanie: ?Mamo, a po jakiemu tam mówią, nad tym Bałtykiem?? Puenta muzycznego felietonu: Północ i Południe, Kserkses równie tragiczny co komiczny, niski bas i wysoki sopran, czyli, krótko mówiąc, przeciwieństwa się stykają.
Antoni Kawczyński
Mazowieckie To i Owo nr 34/2010

Rafał Siwek - bas. Jeden z najwybitniejszych polskich wokalistów młodego pokolenia. Absolwent warszawskiej Akademii Muzycznej w klasie prof. Jerzego Knetiga. Swoje umiejętności doskonalił pod kierunkiem Kałudiego Kałudowa. Jest laureatem międzynarodowych konkursów wokalnych: Moniuszkowskiego w Warszawie (2001), Belvedere w Wiedniu (2001) oraz Competizione dell'Opera w Dreźnie (2002). Od 2001 roku jest solistą Warszawskiej Opery Kameralnej.
Artysta występował na wielu prestiżowych scenach operowych, takich jak: Teatr Wielki - Opera Narodowa w Warszawie, Opera Królewska w Brukseli, Concertgebouw w Amsterdamie, Théâtre du Chatelet w Paryżu, a także w wielu teatrach we Włoszech, m.in. Opera Rzymska, Teatro Communale w Bolonii, Teatro Regio w Turynie, Teatro del Maggio Musicale we Florencji, Teatro Regio w Parmie oraz na festiwalach: w Arena di Verona, Torre del Lago, Savonlinna. Kreując swoje role operowe współpracował z wybitnymi śpiewakami (m.in. z Placido Domingo, José Curą, José van Damem, Juanem Ponsem, Leo Nuccim, Marcelo Alvarezem) i dyrygentami (m.in. Danielem Orenem, Semyonem Bychkovem, Claudio Simone, Gianluigi Gelmettim, Zubinem Mehtą).
Wykonując repertuar oratoryjno-kantatowy współpracował z Radio France Philharmonic Orchestra, Netherlands Radio Symphony Orchestra, Filarmonica Arturo Toscanini, Orkiestrą XVIII Wieku i czołowymi orkiestrami polskimi pod batutą m.in. Helmuta Rillinga, Fransa Brüggena, Lorina Maazela, Alberto Zeddy, Krzysztofa Pendereckiego. Rafała Siwka można usłyszeć w nagraniach Ubu Rex Pendereckiego (CD Accord), Edgara Pucciniego z Placido Domingo i Juanem Ponsem (Deutsche Grammophon), a także wielu dzieł Verdiego: Luizy Miller (Decca), Trubadura (DUX), Normy (Unitel), Requiem z Zubinem Mehtą i Lorinem Maazelem.

Magdalena Andreew-Siwek - sopran Absolwentka Warszawskiej Akademii Muzycznej w klasie Haliny Słonickiej. Doskonaliła także swój głos na mistrzowskich u prof. Teresy Żylis-Gary, Hanny Lisowskiej, Alexandriny Milchevej, Ryszarda Karczykowskiego i Kałudiego Kałudowa. 
Jest laureatka Konkursu Piosenki Francuskiej w Nidzicy (I nagroda, 1990) i Międzyuczelnianego Konkursu Polskiej Pieśni Artystycznej w Warszawie (III nagroda i nagrody specjalne, 1996). W latach 1997-99 współpracowała z Piwnicą Artystyczną Wandy Warskiej i Andrzeja Kurylewicza, występowała także na scenie Teatru Narodowego w spektaklach: Saragossa (1998) i Halka-Spinoza (1999). Od 2002 roku jest solistką Warszawskiej Opery Kameralnej, gdzie debiutowała jako Vitellia w Łaskawości Tytusa Mozarta. Ma w repertuarze: Micaëlę w Carmen Bizeta, Adinę w Napoju miłosnym Donizettiego, Hrabinę w Weselu Figara Mozarta, Musettę w Cyganerii Pucciniego i partię tytułową w Dydonie i Eneaszu Purcella. W repertuarze oratoryjno-kantatowym artystki znalazły się partie sopranowe w utworach Bacha (Magnificat), Beethovena (IX Symfonia), Haendla (Mesjasz), Mozarta (Requiem, Msza C-dur), Pergolesiego (Stabat Mater) i Schuberta (Msza G-dur) oraz pieśni Lutosławskiego, Poulenca i Szymanowskiego. Dla Polskiego Radia nagrywała utwory kompozytorów: Jacka Grudnia i Mariana Sawy; towarzyszyła też Kałudiemu Kałudowowi w nagraniu jego płyty zatytułowanej Ave Maria. Na scenie Teatru Wielkiego - Opery Narodowej zadebiutowała partią Madamy Cortese w Podróży do Reims Rossiniego. 

Józef Kotowicz. Białostocki organista i pedagog wykładający w Państwowej Szkole Muzycznej II stopnia im. I. J. Paderewskiego w Białymstoku w zakresie gry na organach i improwizacji organowej. Jest także wykładowcą Uniwersytetu Muzycznego F. Chopina w Białymstoku. Pełni również funkcję organisty w Kościele Św. Wojciecha w Białymstoku. Bierze udział w licznych krajowych festiwalach organowych, a także za granicą: wielokrotnie występował na prestiżowych festiwalach organowych w Szwecji, Danii, Finlandii, Słowacji, Niemczech i USA (dwukrotnie występował na Uniwersytecie Michigan), a także grał w Wilnie i Brześciu. Ma w swoim dorobku nagranie trzech płyt CD, w tym płyta ze muzyką skandynawską XX wieku.
Jest twórcą cyklu audycji radiowych poświęconych organom północno - wschodniej Polski. Od 1996 roku pełni funkcję kierownika artystycznego Katedralnych Koncertów Organowych w Białymstoku. Jest prezesem Białostockiego Stowarzyszenia Musica Sacra. 

      29 SIERPNIA 2010, godz. 18.45 

Maria Perucka - skrzypce
Roman Perucki - organy

  1. Friedrich Wilhelm Markull /1816-1887/ - Sonata op. 56 F-dur 
    - Andantino
    - Finale
    2. Tomasso Vitali (*1665 - ?) - Chaconne na skrzypce i organy 
    3. Fryderyk Chopin (1810-1849) - Preludium e-moll op. 28 nr 4
    4. Sergiej Rachmaninow (1873-1943) - Wokaliza Op. 34, N014 (skrzypce i organy)
    5. Robert Schumann (1810-1856) - I Fuga nt. BACH
    6. Piotr Czajkowski (1840-1893) - Medytacje op. 42 
    7. Charles Maria Widor (1844-1937) - I, III, VI część z IV Symfonii
    8. Jules Massenet (1842-1912) - Medytacje 

Relacja w Mazowieckim To i Owo - Antoni Kawczyński     
Współczesne organy i stare skrzypce
Na każdym z czterech poprzednich koncertów festiwalowych słyszało się grę organową solo. I za każdym razem czułem niedosyt. Przeważnie gra solisty przypominała mówcę o szwankującej dykcji, czytającego swój tekst bez zważania na kropki i przecinki. Spływała z góry gęsta, niezróżnicowana fala dźwięków
Ucho aż się prosiło o minimalne pauzy, króciutkie przerwy ?oddechowe?, o skracanie niektórych nut dla rozczłonkowania frazy. Ucho aż się prosiło o zastosowanie jakichś innych środków, które pozwoliłyby wyodrębnić linie melodyczne. Melodia, akompaniament, figuracje ? niechby to wszystko miało swoje osobne miejsce w naszej wyobraźni dźwiękowej.
Przyczyny niedosytu?
Przyczyny mogły być cztery: moja nieumiejętność słuchania, niedoskonałość instrumentu, niedoskonałość organistów lub warunki akustyczne. Wszystko wskazuje, że wchodzi w grę przyczyna ostatnia. Dźwięki wypełniają przestrzeń nawy kościelnej, mieszają się i nakładają na siebie. Jednakże inaczej słuchało się na ostatnim koncercie, gdym z nawy przeniósł się na chór. Narracja muzyczna stała się wyrazista, sensowna, linie melodyczne jawiły się nader plastycznie. Płynnej kantylenie o powiązanych dźwiękach towarzyszyły potoczyste, grane non legato ozdobniki.
Żałuję, że pozostałym słuchaczom nie można zalecić tej metody, tzn. słuchania gry organowej z bliska. Nie pomieścilibyśmy się wszyscy na chórze.
Solo
Mogłem przyjrzeć się organiście Romanowi Peruckiemu i podziwiać jego mistrzostwo, podziwiać nie tylko słuchem, ale i wzrokiem. Jakaż trudna musi być pedalizacja. Co się tyczy manuałów, grający może ogarnąć je spojrzeniem, może kontrolować wzrokiem ruchy dłoni, lecz co innego z klawiaturą nożną. Mnóstwo klawiszy naciskanych czubkami butów, precyzyjne ruchy stóp ? poza zasięgiem wzroku! Artysta wykonał Sonatę mało znanego kompozytora epoki romantyzmu, Friedricha Wilhelma Markulla, Preludium e-moll Chopina, I Fugę na temat B.A.C.H. Roberta Schumanna i IV Symfonię Charles`a M. Widora. Ten ostatni utwór, dzięki subtelnemu wykonaniu, okazał się wprost zachwycający. Mam zwłaszcza na myśli część trzecią, powolną. Jeśli podczas poprzednich koncertów nasuwał mi się obraz beznadziejnie splątanych lin (nie linii melodycznych, lecz właśnie lin, grubych powrozów), tak teraz oglądałem oczami wyobraźni urocze snucie się nitek babiego lata.
W duecie
Poza tym prof. Perucki akompaniował swojej małżonce Marii, skrzypaczce. Zagrała Chaconę Tomassa Vitalego, Wokalizę Rachmaninowa i Medytacje Czajkowskiego. Program koncertu przewidywał jeszcze inne Medytacje ? Masseneta, lecz na utwór Francuza już zabrakło czasu; trzeba było kończyć ze względu zbliżającą się porę ostatniego niedzielnego nabożeństwa. Sztuka Marii Peruckiej odznacza się wszystkim co potrzebne, aby spełnić wymagania najwybredniejszych smakoszy gry skrzypcowej. Wszystkie potrzebne walory i jeszcze coś ponadto. Ten naddatek to jakość instrumentu. Artystka jest szczęśliwą posiadaczką starych włoskich skrzypiec. Sporządził je około roku 1700 Andrea Grancino, lutnik z plejady owych najbieglejszych w swym zawodzie, choć nie tak sławny jak Stradivari czy Guarneri.
 Coś z przeszłości
Na tym bezcennym włoskim cacku pani Maria muzykuje dopiero od dwóch lat. Przedtem grała na XX-wiecznym instrumencie niemieckim; odstąpiła go swojej studiującej w szkole muzycznej córce. Prof. Perucki grał dla Jana Pawła II. Nasz papież był wrażliwym słuchaczem (w swoich krakowskich czasach zaprzyjaźnił się z dyrygentem Jerzym Katlewiczem), lecz gra Romana Peruckiego nie była mu potrzebna do rozkoszowania się samym muzycznym pięknem. Do organisty zwrócił się z prośbą o Ave Maria, by przy dźwiękach Schuberta tym głębiej zatopić się w modlitwie.
Perypetie z dziećmi
Państwo Peruccy mają czworo dzieci ? wszystkie muzykalne. I co powiecie? Najstarszy syn, zamiast muzyki, studiuje prawo, dziedzinę dostępną każdemu, wymagającą jedynie dobrej pamięci i niczego więcej. Czyżby chłopak marnował swoje muzyczne zdolności? Otóż nie, on ma dar słowa i spodziewa się, że będzie lepszym adwokatem niż muzykiem. Młodsza odeń siostra, obdarzona pięknym sopranem, nie czuje się dobrze na estradzie, wobec czego zamiast do konserwatorium zapisała się na uniwersytet. Dopiero dwoje najmłodszych zdradza powołanie do zawodu muzyka i właśnie jedno z nich odziedziczyło wspomniane wyżej niemieckie skrzypce.
Antoni Kawczyński
Mazowieckie To i Owo nr 35/2010

Roman Perucki, - ukończył gdańską Akademię Muzyczną im. Stanisława Moniuszki w klasie organów prof. Leona Batora w 1986r. Uczestniczył w mistrzowskich kursach organowych w kraju i za granicą. Od roku 1997 jest profesorem gdańskiej Akademii Muzycznej (w latach 1996-1999 był prorektorem ds. artystycznych) oraz w Zespole Szkół Muzycznych w Gdańsku. Jest Dyrektorem Naczelnym Polskiej Filharmonii Bałtyckiej im. Fryderyka Chopina w Gdańsku. Z jego inicjatywy powstało Gdańskie Centrum Muzyczno ? Kongresowe, siedziba filharmonii. Prezes Pomorskiego Stowarzyszenia Musica Sacra, z którym organizuje m.in.: Międzynarodowy Festiwal Muzyki Organowej w Katedrze Oliwskiej (jeden z najsłynniejszych w świecie), Międzynarodowy Konkurs Organowy im. J.P. Sweelincka w Gdańsku, cykl koncertów Bliżej Bacha, koncerty z okazji Jarmarku św. Dominika w kościele oo. Dominikanów w Gdańsku oraz festiwale organowe w kościołach Pomorza Gdańskiego. Prowadzi kursy mistrzowskie w Niemczech, Francji, Portugalii, Rosji, Meksyku oraz wykłady w uczelniach i szkołach muzycznych na terenie całej Polski, m.in. w Koszalinie, Olsztynie i Mławie. Jest jurorem wielu międzynarodowych konkursów organowych (Włochy, Francja, Czechy, Rosja, Polska). W swoim dorobku ma już ponad 2000 recitali. Koncertował w najsłynniejszych katedrach i salach koncertowych, m.in. w Notre Dame (Paryż), katedra w Gandawie (Belgia), Mariinsky Theater (St. Petersburg). Koncertuje w Polsce, w niemal wszystkich państwach Europy, w Rosji, Japonii, Australii, Meksyku, Kanadzie i USA. 
Jest I. organistą Archikatedry Oliwskiej. Od 1999 roku jest prezesem Stowarzyszenia Miłośników Archikatedry Oliwskiej . Dokonał licznych nagrań dla Polskiego Radia i Telewizji, posiada nagrania kasetowe i płytowe. Jego płytę Messe pour les paroisses Fr. Couperina Bohdan Pociej uznał w Ruchu Muzycznym za najlepsze nagranie roku 1991 wydane w Polsce, a II płyta Oliwska nominowana była do nagrody Fryderyka. W swoim dorobku posiada platynową płytę, wydaną w 1998 roku. Posiada liczne odznaczenia i nagrody, w tym najwyższe odznaczenia papieskie: Pro eclessiae et Pontifice, przyznane przez Ojca Świętego Jana Pawła II oraz Order św. Sylwestra nadany przez Papieża Benedykta XVI, które sobie bardzo ceni. W roku 2005 r. uzyskał złotą odznakę Zasłużony dla Kultury Polskiej. W 2007 roku otrzymał Pomorską Nagrodę Artystyczną ? Gryfa Pomorskiego za rok 2006 oraz nagrodę Gdańskiego Towarzystwa Przyjaciół Sztuki.

Maria Perucka jest absolwentką Akademii Muzycznej w Gdańsku w klasie skrzypiec prof. Henryka. Brała udział w kursach mistrzowskich, występowała w kwartecie smyczkowym na koncertach i kursach muzyki kameralnej (laureat III nagrody - Łódź 1986). Jako solistka występowała z Kaliską Orkiestrą Symfoniczną, w zespole muzyki dawnej Capella grała na stanowisku koncertmistrza, prowadzi ożywioną działalność pedagogiczną w Szkole Muzycznej I i II stopnia w Gdyni, miedzy innymi z uczniami swojej klasy brała udział w kursie skrzypiec prowadzonym przez Maxima Wengerowa (październik 2009).
Koncertuje w wielu miastach w Polsce: Warszawa, Kraków, Szczecin, Lublin, Gdańsk i miastach w Niemczech, Francji, Włoszech, Belgii, Finlandii, Szwecji i Norwegii. 


Podsumowanie Festiwalu w Mazowieckim To i Owo - Antoni Kawczyński     
VI Festiwal Muzyki Kameralnej i Organowej. Coś w rodzaju podsumowania 

Jako amator muzyki kameralnej byłem usatysfakcjonowany; mniej jako amator muzyki organowej. W zależności od tego, czy utwór jest homo, czy też polifoniczny, chciałoby się w pierwszym wypadku słyszeć wyraźnie melodię, zdobiące ją figuracje i akompaniament, w drugim zaś ? poszczególne, równolegle prowadzone głosy. Powinny się one harmonijnie splatać, ale zarazem zachowywać swoją odrębność. Niestety, wszystkie dźwięki zlewały się w jedną, gęstą, zbyt mało zróżnicowaną masę 
Było to coś odpowiedniego dla zwiedzającego kościół turysty, który nie przyszedł specjalnie na koncert, lecz przede wszystkim patrzeć na architekturę, obrazy i rzeźby ? a może też i po to, aby się pomodlić? Dla kogoś takiego gęsta fala organowych dźwięków mogłaby być wspaniałym uzupełnieniem owych pozamuzycznych wrażeń, nader stosownym dźwiękowym tłem, sprzyjającym ogólnej, wszechstronnej kontemplacji, artystycznej i duchowej. 
Gdyby organowa miała w sobie coś z kameralnej... Organista Robert Brodacki opowiadał o swoim sąsiedzie, któremu początkowo przenikające przez ścianę organowe muzykowanie bardzo przeszkadzało, a który po latach był wdzięczny artyście, że mimo woli został przezeń umuzykalniony. Sąsiad, początkowo zżymający się na hałas, zaczął z biegiem czasu chętnie nastawiać uszu na płynące z piszczałek głosy. Najpierw irytacja, potem upojenie. A zatem nie przesądzam sprawy. Po siódmym, ósmym Festiwalu być może i ja zdolny będę do takiego upojenia. 
Drukarz fałszował
W grze artystów nie słyszało się fałszywych nut, natomiast drukowany program ze spisem wykonywanych utworów roi się od usterek. Z zapisu tyczącego Symfonii Widora można by wnioskować, iż utwór ten składa się aż z sześciu części. Z zapisu tyczącego muzyki Wilhelma Friedemanna Bacha wynika, jakoby Preludium chorałowe ?Durch Adams Fall? łączyło się z Fugą F-dur; tymczasem są to dwa osobne utwory. Czytelnik studiuje zapisy na s. 18 i nie wie, kto śpiewa dany utwór, Rafał Siwek czy Magdalena Andreew. Czytelnik nie dowiedział się, że Sonata Markulla jest trzy-, a nie dwuczęściowa, zabrakło bowiem tytułu części I: Allegro maestoso. W zakresie pisowni trzeba się zdecydować: SYMFONIA albo SYMPHONIE (a nie SYMPHONIA). Ukoronowaniem byków i byczków jest zapis następujący: CON FORZA ? kwintet smyczkowy w składzie: Fryderyk Chopin... Anonim Polski... Ignacy Zalewski... Georg Frederic Haendel... 
Z Janówka do Legionowa
Zeszłego roku wystąpił w Janówku kwartet smyczkowy o nazwie CON SFORZA ? tak napisano w tamtejszym programie. Natomiast tego roku zjechał do Legionowa kwintet legitymujący się nazwą CON FORZA. Swoich znajomych z Janówka powitałem uwagą, która mi się wydawała dowcipna: ?Przybył wam jeden instrument, a z nazwy ubyła jedna litera.? Okazało się, że dowcip nie jest trafiony. ?Czytałem pańską zeszłoroczną recenzję ? oznajmia mi lider zespołu, Michał Jarmuła. ? Napisał pan CON SFORZA, chociaż od początku nazywaliśmy się CON FORZA.? Tłumaczę się gęsto: nazwę przepisałem z udostępnionych mi materiałów. W zasadzie jestem usprawiedliwiony, choć po felietoniście muzycznym można by się spodziewać więcej krytycyzmu wobec drukowanych ?materiałów?. Jedno z dwojga: albo sforzando albo con forza. A przy tej okazji warto zauważyć, że błędy drukarskie zakradają się nie tylko do naszych folderów. Niech to będzie pocieszeniem dla legionowskiego drukarza. 
Consolation
Pocieszenie (consolation) było także moim udziałem. Michał Jarmuła nie miał mi za złe, że zniekształciłem w gazecie nazwę zespołu. On jest na takie rzeczy odporny. Całkiem gładko przełknął lapsus pewnego redaktora, który wymieniając go w swojej recenzji zdrobnił nazwisko skrzypka, pisząc bezceremonialnie: Jarmułka. Co do zmian personalnych, to też nie tak przedstawia się sprawa, jak sobie wyobraziłem. Kontrabasista wystąpił na legionowskim Festiwalu tylko gościnnie, przejściowo. Przejściowa jest również zmiana przy pulpicie altowiolistki. Pani, którą pamiętam z Janówka i która wciąż widnieje na fotografii przedstawiającej członków zespołu, przebywa na urlopie macierzyńskim. Urodzi i wróci. Tu należałoby wyrazić współczucie dla młodej kobiety ? matki a zarazem instrumentalistki. Jej codzienne ćwiczenia będą utrudnione. Małe dziecko jest zazdrosne; widząc mamę z przytkniętą do szyi altówką czuje zazdrość, że to nie ono jest przytulane. Wyciąga rączyny do mamusi, a ta rada nierada musi odłożyć instrument i wziąć niemowlaka na ręce. 
Wspominków ciąg dalszy
Pięć koncertów w ciągu jednego miesiąca. Wśród upalnych wieczorów jeden wieczór deszczowy, a podczas niego ? Muzyka na wodzie Haendla. Sporo innej dobrej muzyki w wybornym wykonaniu. Mnóstwo wrażeń i refleksji. Do wspominków z ubiegłego tygodnia dorzućmy zatem coś jeszcze 
Duże zaciekawienie wzbudziła zapowiedź gry na szklanej harfie. Gdym po zmianie godziny rozpoczęcia koncertów chodził od jednej klatki schodowej do drugiej, by nanosić poprawki na plakatach, gdym przy tej okazji wdawał się w rozmowy z mieszkańcami, stwierdziłem, że największe zainteresowanie budzi właśnie szklana harfa. 
Słuchacze nie zawiedli się
Do stołu zasłanego różnej wielkości kieliszkami przystąpili artyści z Gdańska, Anna Szafraniec i jej mąż Arkadiusz. Kiedy zabrzmiały pierwsze, jakby z nieba spływające dźwięki, kościelna sala koncertowa zamarła. Umilkły szepty dorosłych, dzieci przestały się wiercić i dziamgotać. Obecni zamienili się w słuch. A można by się spodziewać, że to będzie miało coś wspólnego z cyrkiem lub jarmarkiem. Bo przecież zdarzały się różne tego rodzaju sztuczki, np. gra na pile (zębatym narzędziu ciesielskim). Nie, żadnej tym razem taniochy, żadnej jarmarcznej rozrywki, przeciwnie, sztuka to była wysublimowana. Grający na organach musi pogodzić jedno z drugim: naciskanie klawiszy i manipulowanie guzikami rejestrów. Coś podobnego występuje w grze na szklanej harfie. Trzeba, bez zakłócenia gry, znaleźć czas na zwilżanie palców w specjalnych czarkach. A gdy dzień upalny (tak właśnie było), trzeba palce zwilżać częściej. Zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że któryś kieliszek się stłucze. Artyści wożą z sobą zapasowe. Czasem o zabraniu z domu zapasowych zapomina się. To właśnie zdarzyło się przed naszym koncertem. Zapasowe kieliszki, z winy pana Arkadiusza, zostały w Gdańsku. By nie stresować żony, zataił przed nią, jaka jest sytuacja. Szczęściem nic się nie zbiło. 
Dwa kwadranse wcześniej
Wspomniałem o zmianie godziny rozpoczęcia koncertów. Owo przesunięcie z 19.15 na 18.45 spowodowało pewne komplikacje. Po pierwszym koncercie zadzwoniła do redakcji pani Anna, by podzielić się swoimi uwagami: za mało czasu na muzykę i słucha się w gorszych warunkach. Koncert jest ?wciśnięty? między dwa nabożeństwa, z których jedno zaczyna się o 18, drugie o 20. Osoby przybywające na tę drugą mszę nie zachowują ciszy, po prostu przeszkadzają. Szuranie butami, konieczność ustępowania miejsca w ławkach, wszystko to zabija muzykę. Ale tu, gwoli uspokojenia pani Anny i innych bywalców, trzeba wspomnieć o postawie księdza dziekana. Jego przychylność, życzliwość, gościnność i elastyczność napawają optymizmem. Jest skłonny zmienić godzinę rozpoczęcia koncertów. W przyszłym roku będą się one zaczynać o 16. Nie zabraknie czasu na bisy, zniknie pośpiech, niepewność i stres. 
Różne rodzaje publiczności
Jan Bokszczanin, dyrektor artystyczny Festiwalu, stara się zapewnić imprezie jak najlepszą obsadę, tj. ściągnąć do Legionowa muzyków niewiele ustępujących światowej czołówce. Niektórzy mieszczą się w tej czołówce, jak bas Rafał Siwek. Sam fakt, że goszczą go włoskie teatry operowe, świadczy o klasie śpiewaka. Tamtejsza publiczność jest niebywale wymagająca, mierny artysta zostałby po prostu wygwizdany. Nasza publiczność nigdy by sobie na gwizdy nie pozwoliła. Nasi melomani nie przesadzają w krytycyzmie, posuwają się ciut za daleko raczej w objawach aplauzu. Mam tu na myśli oklaski, których jest niekiedy za wiele; słychać je także między częściami utworu. Wojciech Włodarczyk, który z elegancją i swobodą wytrawnego spikera prowadził festiwalowe koncerty, nie jest skłonny do pouczania słuchaczy i mówienia im, kiedy mają klaskać. Nie chce uchodzić za mądralę. Jako człek bywały w świecie, świadom jest różnicy między Północą a Południem. Włosi klaszczą między częściami, choć to na pewno nie wynika z ignorancji. Ot, południowy temperament. Klaszczą nawet w kościele po kazaniu, które im się podobało. Co innego w Norwegii. O reakcjach tamtejszych zlodowaciałych dusz opowiedział panu Włodaczykowi jego przyjaciel, organista Karol Gołębiowski: ?Jest mi głupio, bo nie wiem, czy ten brak oklasków wynika z pietyzmu dla sakralnego miejsca, czy po prostu stąd, że im się moja gra nie podobała.? 
Mazowsze, złoty środek Europy
Publiczność festiwalowa wyrabia się. Jeszcze na początku zdarzały się oklaski ni w pięć, ni w dziewięć, lecz wyrobienie rosło z koncertu na koncert i w ostatnią niedzielę było już wszystko prawidłowo: pomiędzy częściami Sonaty Markulla, a także między częściami Symfonii Widora ? cisza. Zaś po zakończeniu ? owacja na stojąco. 

Antoni Kawczyński
Teksty ukazały się w Mazowieckim ToiOwo we wrześniu 2010