Szósta Rozmowa o słowach - z historykiem Piotrem Tymińskim
Rozmowa o słowach szósta pokazała dwojaką siłę słów - siłę w zabijaniu i siłę w pamiętaniu. Tematem spotkania w legionowskim MOK (19 maja 2017) była nowa powieść Piotra Tymińskiego o rzezi wołyńskiej, ludobójstwie dokonanym przez ukraińskich nacjonalistów na polskiej ludności kresów wschodnich w 1943 roku. Dziś za pomocą słów oddajemy hołd ofiarom tej rzezi, tak jak wówczas za pomocą słów UPA i OUN wezwały do niej wrogo nastawionych wobec Polski Ukraińców; wezwały rozkazami ustnymi i ulotnymi, ale skutecznymi. W apogeum zbrodni, 11 lipca 1943 roku (tzw. krwawa niedziela), oddziały ukraińskich nacjonalistów wspierane przez miejscowych aktywistów natarły na 99 wsi uznanych za polskie i wymordowały dziesiątki tysięcy cywilnej ludności. Wymordowały w sposób okrutny i taki, żeby "o tym mordzie przez tysiąclecia pamiętano".
Dziś oddajemy słowami hołd ofiarom tej zbrodni, również słowami ścierając się z licznymi ukraińskimi historykami zaprzeczającymi istnieniu owych dawnych rozkazów. Ale ofiary padły w niemal stu miejscach, znacznie od siebie oddalonych, jednego dnia; trudno to uznać za oddolny ludowy bunt. Nie była to zbrodnia emocji, lecz zbrodnia słowa.
Spotkanie z historykiem-powieściopisarzem zgromadziło publiczność zróżnicowaną wiekiem i motywacją poznania tematu. Obecni w sali historycy snuli swoją uogólniającą opowieść w cieniu wspomnień uczetnika ówczesnych wydarzeń, który do MOK-u trafił przyciągnięty gorącym dla niego tematem. Podzielił się wspomnieniami zarówno z czasów owej słynnej rzezi, jak i z okresu tuż po II wojnie, gdy jako chłopiec już na pojałtańskiej polskiej ziemi hrubieszowskiej obawiał się wejść do lasu, gdzie aktywna była jeszcze partyzantka Stiepana Bandery. Jego późniejsze kontakty z Ukraińcami skłaniają go pesymizmu ? konflikt trwa i według niego narasta, o czym świadczyć mają jego współczesne doświadczenia wizyt na "dążącej ku Europie" Ukrainie - Polakom nieprzyjaznej.
Słowo leczy i słowo zabija. Słowo jątrzy lub nakłania do zgody. Zamy to z własnego polskiego politycznego podwórka i w Drugiej, i w Trzeciej Rzeczpospolitej. Znają to też Ukraińcy próbujący nadal - choć nie do końca skutecznie - wybić się na rozległą, prawdziwą niepodległość.
Chciałbym życzyć im słowami powodzenia w samostanowieniu, pod warunkiem, że ich słowa nie będą zaprzeczały prawdzie.