Niemal musical Zenka Durki - Uma hija humba gaga Manga haja gamba haha
"Uma hija humba gaga Manga haja gamba haha" - pod tym tajemniczym tytułem kryje się spektakl muzyczny skonstruowany przez Zenka Durkę z fragmentów dramatów Witkacego. Jego premiera odbyła się 23 kwietnia w sali MOK Legionowo.
Antoni Kawczyński o spektaklu w Mazowieckim To i Owo
WITKIEWICZOWSKA WISTOŚĆ RZECZY
Malarskie i literackie dzieła Ignacego Staniszława Witkiewicza deformują rzeczywistośc do tego stopnia, iz można mówić o "wistości tych rzeczy". Stąd tytuł niniejszego sprawozdania, tytuł będący cytatem, gdyż jest jednym z niezliczonych wynalazków słownych naszego wielkiego ekspresjonisty.
Przybliżył nam tę postać Zenon Durka. Fragmenty wybrane z różnorodnej puścizny mistrza posłużyły jako tworzywo spektaklu.
W głębi sceny olbrzymi autoportret zakopiańskiego artysty i myśliciela. Na piewrszym planie jego sobowtór, czyli pan Zenek w stosownym stroju: szeroki beret i krótkie spodnie, tzw. pumpy. Partnerka głównego bohatera jest "demoniczna kobieta", figura często spotykana w dramatach Witkacego. "Demona" wybornie odtwarzała Olena Durka-Jankowska. Znakomitym aktorstwem popisał sie pan Zenek. Imponuje w jego grze świetny kontakt z publicznością i zmysł komizmu.
St. I. Witkiewicz pozostawił po sobie rysunki i obrazy, portrety i autoportrety, dramaty i powieści, rozważania o sztuce i pisma filozoficzne. Nurtowały go najpoważniejsze problemy, był jednak do szpiku kości artystą, artysta obdarzonym przewrotnym humorem. Totez naqwet jako filozof nie mógł sie powstrzymać od błaznowania. Wykonawcom spektaklu udało się podchwycić ten groteskowy, chrakterystyczny dla Witkacego ton. Objawili coś więcej niż zwykłe, banalne poczucie humoru, ponieważ wchodzi tu w grę poczucie czarnego humoru.
Muzyke do wierszy zakopiańczyka skomponował Zenon Durka, a wykonawcami powstałych tym sposobem piosenek byli oni oboje: pani Olena i pan Zenek, który jednocześnie akompaniował na fortepianie sobie i partnerce. Z piosenkami przeplatały sie dialogi zaczerpnięte z Tumora Mózgowicza i innych sztuk scenicznych.
Sylwetka Witkacego byłaby niepełna, gdyby pominac jego zainteresowanie narkotykami. Tak więc musical zakończyło cos w rodzaju "orgii narkotykowej". Posuwając się wgłąb widowni pan Zenek dzierżył tacę z używkami wyższego rzędu. Tak przynajmniej można by wnioskować z jego monologu: "Absynt (z domieszką!), peyotl, meskalina, eudokal..." itd.
Potem okazało się, że w kieliszkach nie ma nic innego oprócz poczciwej zielonej piołunówki, napoju modnego w czasach tzw. dekadentyzmu. Nikt nie popadł w trans narkotyczny, ale sam widok drinków robił wrażenie: w szklaneczkach błyskało światłem wprost niesamowitym.