X Legionowski Festiwal Muzyki Kameralnej i Organowej - Małgorzata Trojanowska - sopran
Jakub Garbacz - organy
X Legionowski Festiwal Muzyki Kameralnej i Organowej
27 lipca - 31 sierpnia 2014
kościół pw. Świętego Ducha w Legionowie, ul. ks. J. Schabowskiego 2
Honorowy Patronat Małżonki Prezydenta RP Pani Anny Komorowskiej
Dyrektor artystyczny - Jan Bokszczanin
Prowadzenie koncertów - Wojciech Włodarczyk
10 sierpnia, niedziela, godz. 16.00
Małgorzata Trojanowska - sopran
Jakub Garbacz - organy
Relacja z koncertu w Mazowieckim To i Owo
Kolejna porcja wartościowej muzyki
Nowe interpretacje
Festiwal daje zwykłemu słuchaczowi okazję do zapoznania się z nowościami, ale nie tylko; prezentuje także świeżą i odmienną wizję dźwiękową utworów już znanych.
Tak działo się w niedzielę 10 VIII. Mieliśmy możność wysłuchania w nowej interpretacji arcydzieła, jakim jest Suita gotycka Leona Boellmanna. Tydzień temu owo opus grane było przez Włocha, a ostatnio przez Polaka.
Organista Jakub Garbacz wystąpił w podwójnej roli akompaniatora i solisty. Co się tyczy części solowej, występ zasługuje na wysoką ocenę ze względu na kunszt wykonawczy, jak też dzięki interesująco ułożonemu programowi. Program był zróżnicowany stylistycznie, a mam tu na myśli szkoły narodowe: niemiecką, francuską, a nawet włoską (Vivaldi w transkrypcji Bachowskiej). Dochodzi do tego intencja artysty, aby zaprezentować dzieła i dziełka z różnych epok, od baroku (Magnificat Dandrieu, Koncert a-moll BWV 593 Bacha) poprzez romantyzm (Suita gotycka Boellmanna) aż do II połowy XX w. (przyjemny dla ucha drobiazg, czyli Rondo alla celtica Hansa-Andre Stamma).
Co się tyczy części wokalnej, dobór utworów był bardziej interesujący niż wykonanie. W programie koncertu a także w biografii artystycznej śpiewaczki Małgorzaty Trojanowskiej czytamy nazwiska takich mistrzów, jak Haendel, Pergolesi, Vivaldi, Mozart, Mendelssohn, Moniuszko, brak natomiast nazwiska Verdiego. Czyżby pani Małgorzata unikała "geniusza opery" ze względów estetycznych? Gdyby tak było, widziałbym w sopranistce siostrzaną duszę, gdyż osobiście Verdiego nie trawię. Otóż mój domysł był nietrafny. Usłyszałem: "Uwielbiam Verdiego." Jeśli ona nie śpiewa swojego uwielbianego kompozytora, to dlatego, że nie pora. Jeszcze głos wystarczająco nie okrzepł. Tę informację uzyskałem przed koncertem. A potem zabrzmiał śpiew i okazało się, że głos wcale nie jest wątły, wprost przeciwnie, jest tak donośny, że doskonale dawałby się słyszeć w najdalszym zakątku dużego teatru operowego, np. w mediolańskiej La Scali, gdzie pompatyczny Giuseppe jest bożyszczem.
Antoni Kawczyński