IX LEGIONOWSKI FESTIWAL MUZYKI KAMERALNEJ I ORGANOWEJ
Marcin Ciszewski - kontratenor
Ewa Bąk - organy

IX LEGIONOWSKI FESTIWAL MUZYKI KAMERALNEJ I ORGANOWEJ

Honorowy Patronat Małżonki Prezydenta RP Pani Anny Komorowskiej

Organizatorzy: Urząd Miasta Legionowo, Miejski Ośrodek Kultury, Parafia pw. św. Jana Kantego
Prowadzenie koncertów: Wojciech Włodarczyk
Dyrektor artystyczny: dr hab. Jan Bokszczanin

4 sierpnia 2013 wystąpili:
Marcin Ciszewski - kontratenor
Ewa Bąk - organy









Relacja z koncertu w Mazowieckim To i Owo (patronat medialny)


Muzyczny rarytas

Tylko dwoje wykonawców, lecz program bogaty i brzmiący chwilami rewelacyjnie ? tak można by w skrócie określić kolejne muzyczne popołudnie w niedzielę 4 sierpnia
Jako solistka i akompaniatorka wystąpiła Ewa Bąk, radząc sobie doskonale w tej podwójnej roli. Gra solo obejmowała utwory z różnych epok, od baroku po współczesność. Był to minirecital organowy skomponowany pomysłowo, nader urozmaicony pod względem stylistycznym. Szczególnie interesujące było zestawienie Bachowskiej Fantazji (BWV 651) z Sonatą Leopolda Mozarta (ojca Wolfganga). Majestatyczny Bach i bezpretensjonalny Mozart senior. Muzyka modlitewna, o gęstej fakturze ? i świecka, o typowej dla epoki klasycyzmu prostocie i przejrzystości. Obok kompozytorów sławnych, jak Mendelssohn, artystka zaprezentowała twórcę mało znanego, a jakże godnego uwagi: Pietro Yon, autor Humoreski, dziełka bynajmniej nie pobudzającego do śmiechu, ale odznaczającego się polotem.
Gra organowa solo oraz śpiew z towarzyszeniem organów ? te dwa rodzaje popisów przeplatały się. Usłyszeliśmy Salve Regina Eugeniusza Brańki (jego syn zagra na skrzypcach 25 VIII) oraz cały szereg arii i pieśni autorstwa Händla, W.A. Mozarta, cesarza Leopolda, A. Scarlattiego, Giovanniego Battisty Bononciniego, Schuberta. Zaśpiewał je kontratenor Marcin Ciszewski.
Wyznam, że bałem się nieco tego śpiewu. To rzecz niezwykła: słuchacz odczuwający przed koncertem tremę nie mniejszą niż sam koncertant. Czy to podsunięte mi do konsumpcji danie nie będzie zbyt wyszukane dla mojego podniebienia? Otóż nie, obawy okazały się płonne. Wrażenia smakowe (mówiąc metaforycznie) i słuchowe (dosłownie) okazały się ze wszech miar zadowalające. Głos wydobywający się z męskiej krtani i bujający w górnych rejestrach nie raził; przeciwnie ? urzekał. Siła głosu i wysokość głosu ? te dwa zjawiska przeważnie wykluczają się. A to z tego prostego powodu, że kobiece struny głosowe są wątlejsze od męskich. Toteż gdy sopranistka natęża gardło, prowadzi to nierzadko do krzyku i piskliwości. Lecz co innego, gdy z tą samą muzyką wokalną wystąpi mężczyzna, śpiewak dysponujący odpowiednią techniką. Wówczas siła i piękno głosu idą w parze. I tak się działo w naszym przypadku. Metaliczny głos Marcina Ciszewskiego dźwięczał złotem pierwszej próby.
Jeśli mimo wszystko nasz odbiór nie był całkowitym spełnieniem snów o sztuce wokalnej, winę za to ponosi pan prowadzący koncert. Zamiast raczyć publiczność nieistotnymi historyjkami czerpanymi z encyklopedii muzycznej (zwłaszcza zupełnie niepotrzebne były ?ciekawostki? o kastratach), mógłby nas wprowadzić w treść owych arii i pieśni. Nie wszystkie są kościelne, modlitewne. Tymczasem zwykły słuchacz nawet nie wie, że czas powiedzieć sobie amen i skierować myśli ku sprawom ziemskim. Bo i skąd ma wiedzieć, skoro nie rozumie słów Taci, o core. Skoro pojęcia nie ma, o czym się śpiewa. Nawet tytuły arii nie zostały przez naszego muzykologa przetłumaczone. A o ile lepiej by się słuchało arii Scarlattiego pt. Gia il sole dal Gange, gdyby było wiadomo, że chodzi tutaj o słońce świecące znad Gangesu. Muzyka łączy się tu z wyborną poezją. Łzy wylewane w posępnej nocnej porze są przyrównane do rosy. I oto wschodzi słońce, które osusza nie tylko zroszone kwiaty, ale i zalaną łzami twarz ? piękne! Otóż słuchacze powinni chłonąć tę poezję razem z muzyką. Marzenie ściętej głowy; docierały do nich tylko dźwięki ? bez słów. Szkoda.
Recenzent, który pozwala sobie na krytykę, powinien być zdolny również do samokrytyki. Wobec czego muszę się pokajać z racji napisanej przed paroma tygodniami bzdury. O cesarzu Leopoldzie I, autorze śpiewanej podczas omawianego koncertu arii Taci, o core, palnąłem wówczas, że był uczniem Mozarta. Otóż Wolfgang Amadeusz nie mógł poprawiać kompozycji cesarza Leopolda z tej prostej przyczyny, iż urodził się w roku 1756, a zatem w pół wieku po zgonie monarchy. Przepraszam.

Antoni Kawczyński

Podziel się:


Kurier Kulturalny

Relacje

Archiwum

Newsletter


•  Festiwal Młodych Talentów

•  Galeria Sztuki Ratusz

•  Salon Artystyczny

•  Niedzielne spotkania z bajką

•  Festiwal Muzyki Kameralnej i Organowej

•  Mazowiecki Jazz Jam. Legionowo

•  Festiwal Szaniawskiego Legionowo

•  ProgRockFest

•  Warszawska Syrenka

•  Ogólnopolski Konkurs Recytatorski

•  Dni Osób z Niepełnosprawnościami

•  Koncerty Festiwalu "Hajnówka" w Legionowie

•  Małe formy teatralne

•  Wiosenne Czarowanie

•  Legionowskie Senioralia


•  Pracownia ceramiki Smok Ceramok

•  Zespół poetycko-śpiewaczy ERIN

•  Teatr Na Luzie


•  Deklaracja dostępności