IX Legionowski Festiwal Muzyki Kameralnej i Organowej
Karolina Pawelec, Marcin Kryński,
zespół BORNUS CONSORT
21 lipca odbył się pierwszy koncert IX LEGIONOWSKIEGO FESTIWALU MUZYKI KAMERALNEJ I ORGANOWEJ pod Honorowym Patronatem Małżonki Prezydenta RP Pani Anny Komorowskiej.
W kościele św. Jana Kantego w Legionowie wystapili:
Karolina Pawelec - flet
Marcin Kryński - organy
zespół wokalny BORNUS CONSORT w składzie: Robert Lawaty, Robert Pożarski, Marcin Bornus-Szczyciński, Mirosław Borczyński
Organizatorzy: Urząd Miasta Legionowo, Miejski Ośrodek Kultury, Parafia pw. św. Jana Kantego
Prowadzenie koncertów: Wojciech Włodarczyk
Dyrektor artystyczny: dr hab. Jan Bokszczanin
patronat medialny
Relacja z koncertu w Mazowieckim To i Owo (patronat medialny)
Wystartował (szparko) IX Legionowski Festiwal Muzyki Kameralnej i Organowej
Skok przez stulecia
Iście karkołomny ten skok: od twórczości XX wieku do średniowiecznej monodii i renesansowej polifonii, przy zupełnym pominięciu tego, z czym nasze ucho jest zżyte: muzyki utrzymanej w systemie dur-moll.
Mowa o pierwszym (21 VII) koncercie festiwalowym, w którego programie znalazły się utwory na flet i organy oraz religijne pieśni a cappella. Wykonawcy: flecistka Katarzyna Pawelec, organista Marcin Kryński i zespół wokalny Bornus Consort w składzie: Robert Lawaty, Robert Pożarski, Marcin Bornus-Szczyciński, Mirosław Borczyński.
Pierwsza część koncertu dała mi możność przeprowadzenia ciekawych porównań. Te same instrumenty (flet i organy) zagrały muzykę współczesną. Najpierw Mariana Sawy Fresk, następnie Jehan Alaina Trois Mouvement (ośmielę się zauważyć, że prowadzący koncert Wojciech Włodarczyk źle przetłumaczył francuski tytuł; mouvement nie znaczy: utwór, lecz: ruch). Fresk i Trois Mouvement, jedno i drugie atonalne (lub na pograniczu tonalności), a jednak co za przepaść! Mizerny pod względem inwencji utworek Sawy zniknął w cieniu kompozycji Francuza, dzieła o urozmaiconej muzycznej narracji, urzekającego kolorystyką. W trzeciej części Allegro vivace połączenie talentu kompozytora ze sprawnością dwojga instrumentalistów dało efekt wprost czarodziejski.
Już samo zjawienie się śpiewaków usposobiło mnie do nich przychylnie: stanęli nie na tle ołtarza, ale z boku. W takim wypadku, gdy chodzi o przybliżenie słuchaczom atmosfery średniowiecznych świątyń, nie artyści powinni być przed naszymi oczami, lecz ołtarz. (W jednym z włoskich kościołów, gdzie boczne usytuowanie nie wchodziło w grę, członkowie Bornus Consort, oddawszy ukłon publiczności, przenieśli się za ołtarz i śpiewali niewidoczni.)
Jedną wielką modlitwą jest śpiewana przez nich muzyka ? surowa, monotonna, ubożuchna pod względem melodycznym, równie prymitywna jak średniowieczne malarstwo, a przecież jakże wzruszająca. Wrażenie byłoby jeszcze silniejsze, gdyby słuchacz mógł pojąć wszystkie słowa. Rozumienie niektórych hebrajskich i łacińskich wyrazów, jak alleluja, gloria, in saecula saeculorum, nie wystarczy. Szkoda, że w udostępnionym publiczności folderze nie zamieszczono przynajmniej niektórych strof. Gdyby nieco pogrubić broszurkę, można by na dwu stroniczkach o numeracji parzystej dać tekst oryginalny, a na stroniczkach sąsiednich polski przekład. Dokładnie tak, jak to jest zapisane w zeszytach nutowych, którymi dysponują wokaliści, i które to zapisy nietrudno byłoby przedrukować. Odbiór byłby o niebo bogatszy pod warunkiem rozumienia słów.
I jeszcze jeden warunek musiałby być spełniony, a to ze strony legionowskiej publiczności. Wskazane by tu było większe wyrobienie i poczucie taktu (niekoniecznie taktu muzycznego, zaznaczanego na pięciolinii kreską taktową). Niestety, bezsensowne wcinanie się z oklaskami między poszczególne hymny skutecznie wytrącało z transu i burzyło iluzję, iż przebywamy w dawnym Domu Bożym. Natrętnie wracała świadomość, że tkwimy w wieku XXI, w dobie wiwatowania na cześć showmanów.
A przecież i tu łatwo byłoby problem opanować. Wystarczyłoby, ażeby prelegent poprosił słuchaczy o wstrzymanie się z oklaskami aż do zakończenia całego cyklu. Prelekcja zawierała sporo zaczerpniętych z encyklopedii muzycznej wiadomości, niekiedy całkiem luźno związanych z tematem, ot choćby gawęda o wykonaniu Bachowskiej Pasji pod dyrekcją Mendelssohna ? natomiast owego jakże przydatnego pouczenia we wzmiankowanej prelekcji zabrakło.
Antoni Kawczyński