VIII Legionowski Festiwal Muzyki Kameralnej i Organowej
Marek Toporowski - organy
Ryszard Borowski - flet
Podczas czwartego koncertu VIII Legionowskiego Festiwalu Muzyki Kameralnej i Organowej wystąpili: Marek Toporowski - organy oraz Ryszard Borowski - flet.
PROGRAM
Johann Sebastian Bach (1685-1750)
Toccata, adagio i fuga C-dur BWF 564 (organy solo)
John Coltrane (1926-1967)
Naima (flet, organy)
Sonny Rollins (1930)
St. Thomas (flet, organy)
Johann Sebastian Bach
Sonata triowa Es-dur BWV 525 (organy solo) (Allegro, Adagio, Allegro)
Ryszard Borowski
Impresja na temat tematu z IX Symfonii Dvoraka (flet, organy)
Pieśń ukraińska Jakby meni ne tynoczky w opr. na flet i organy
Aleksander Tansman (1897-1986)
Oberek w opracowaniu na flet i organy
Johann Sebastian Bach - Antonio Vivaldi
Koncert organowy a-moll BWV 593 (Allegro, Adagio, Allegro)
3 tematy latino: Vals venezolano, Maria Grever - Alma mia, Tico, tico
Relacja z koncertu w Mazowieckim To i Owo (patronat medialny)
Klucze wiolinowe i inne
Od Bacha do Tansmana - oto w skrócie program koncertu festiwalowego w dniu 26 sierpnia. Biorąc pod uwagę dystans, jaki dzieli epokę baroku od sztuki XX wieku, była to prawdziwa huśtawka nad przepaścią
Wystąpili dwaj znakomici instrumentaliści: flecista Ryszard Borowski i organista Marek Toporowski. Ten drugi w podwójnej roli, solisty i akompaniatora.
Na huśtawce
Od Bachowskiego "Tafu", czyli Toccaty, adagia i fugi C-dur do dwóch utworów XX-wiecznych na flet i organy: Naima Johna Coltrane`a i St. Thomas Sonny`ego Rollinsa. Teraz wahnięcie w przeciwną stronę: organowa Sonata triowa lipskiego kantora. Po czym szerokim łukiem lot ku współczesności: Ryszarda Borowskiego Impresja na temat Dworzaka, Oberek Aleksandra Tansmana - wszystko na flet z towarzyszeniem organów. I znów huśtawka niesie nas do punktu wyjścia: Koncert organowy Bacha-Vivaldiego. Itd.
Pocieszmy się, że za tydzień nadmiernego huśtania nie będzie. Najpierw zwarty blok utworów XX-wiecznych, a na koniec stare dobre czasy: Alessandra Marcella Koncert na obój i orkiestrę.
Klucz potrzebny nie tylko na pięciolinii
Użyjmy jeszcze jednego porównania. Każda epoka w sztuce to skarbiec wyposażony w zamek, nierzadko skomplikowany. Potrzebny klucz - do każdego poszczególnego skarbca osobny. Jednym i tym samym kluczem nie da się wszystkiego otworzyć. Z chwilą gdy przebrzmiał utwór dawny i nadeszła pora słuchania muzyki współczesnej, trzeba czym prędzej sięgnąć po inny klucz, słowem, przestawić się na diametralnie inny odbiór. Ktoś, kto by kryteria użyte przy odbiorze Bacha chciał zastosować w obcowaniu z muzyką XX wieku, będzie gorzko rozczarowany. Wchodzi tu w grę zupełnie nowa estetyka.
Byłoby fajnie, gdyby nas, laików, ktoś w tę nową estetykę wprowadził, podsunął pasujący klucz. Zdawałoby się, że jest to rola prelegenta. Niestety, komentarze prowadzącego Festiwal Wojciecha Włodarczyka nie spełniają tych oczekiwań.
Zawodu doznałem już w poprzednią niedzielę - przy omawianiu Ravelowskiego Kwartetu, którego cztery części opatrzone są francuskimi tytułami. Z włoskimi terminami pół biedy, każdy wie, co znaczy allegro moderato. W przypadku Ravela był już pewien orzech do zgryzienia. A nasz wodzirej? Powtórzył to, co każdy słuchacz miał w udostępnionym mu folderze. Była to piękna francuszczyzna, z nienagannym paryskim akcentem, tylko że... nikt ani w ząb nie zrozumiał.
I tak jest we wszystkim. Najpierw czytamy sobie po cichu zawarte w folderze informacje, a potem słyszymy to samo, powtórzone melodyjnym głosem od ołtarza. O przetłumaczeniu francuskich nazw ani marzyć. To zresztą drobiazg. Gorzej, iż w zasadniczej sprawie - jak słuchać muzyki współczesnej - również nie można na prelegenta liczyć. Mógłby mi ktoś odpowiedzieć: nie ma celu prawić ślepemu o kolorach. Dobrze, ale w takim razie ograniczmy się do słuchania muzyki, nie traćmy czasu wskutek bezsensownego dublowania informacji.
Dalszy ciąg utyskiwań
Bach-Vivaldi (cudowne radosne muzykowanie) miał być zagrany w całości. Lecz usłyszeliśmy tylko część trzecią. Nasz mistrz ceremonii obawiał się przekroczenia czasu zarezerwowanego dla festiwalowej imprezy. I właśnie takie cięcie, a nie inne. Fatalna decyzja. Czy nie byłoby lepiej, panie Wojciechu, zrezygnować raczej z serwowania nam szczegółowej biografii Aleksandra Tansmana?
I jeszcze coś krytycznego pod adresem grasujących w redakcji chochlików. Bezsensowne przecinki, na które natknęli się Czytelnicy w moim poprzednim felietonie, to właśnie robota tych złośliwych skrzatów. Co się tyczy niżej podpisanego, już w podstawówce było dlań oczywiste, że w wyrażeniach "między niebem a ziemią", "między ojcem a synem" itp. przecinka nie stawia się.
Antoni Kawczyński