VIII Legionowski Festiwal Muzyki Kameralnej i Organowej
Sławomir Kamiński
Janusz Wawrowski
Podczas drugiego koncertu VIII Legionowskiego Festiwalu Muzyki Kameralnej i Organowej, 12 sierpnia 2012, wystąpili: Sławomir Kamiński - organy
Janusz Wawrowski - skrzypce.
PROGRAM
Francois Couperin (1668-1733)
Offertoire sur les grands jeux (Messe solennelle a l'usage des paroisses)
(organy solo)
Feliks Nowowiejski (1877-1946)
Finał z IX Symfonii organowej (na temat Bogurodzicy) (organy solo)
Johann Sebastian Bach (1685-1750)
Sarabande i Double, Tempo di Borea i Double z I Partity h-moll BWV 1002
(skrzypce solo)
Niccolo Paganini (1782-1840)
Kaprysy nr 9, 13 i 24 z op. 1 (skrzypce solo)
Eugene Ysaye (1858-1931)
Sonata nr 5 op. 27 (skrzypce solo)
Grażyna Bacewicz (1909-1969)
Kaprys polski (skrzypce solo)
Relacja z koncertu w Mazowieckim To i Owo (patronat medialny)
Ostrzelani pięknem
Jeden ze słuchaczy przyjechał z miejscowości odległej o 70 kilometrów. Przyciągnęła go sztuka wykonawcza Janusza Wawrowskiego. Warto było!
Mowa o drugim (12 VIII) koncercie festiwalowym, w którym wystąpiło dwóch solistów: organista Sławomir Kamiński i skrzypek Janusz Wawrowski.
Skrzypce, na których gra ten młody wirtuoz, są dziełem współczesnego polskiego lutnika. Nie byłoby może potrzeby o tym wspominać, gdyby nie fakt, iż instrument jest kopią słynnej "Armaty". Na owym arcyinstrumencie, skonstruowanym przez Guarneriego, grywał Paganini. Toteż słuchanie Kaprysów Paganiniego z przymkniętymi oczami mogło wywołać pewnego rodzaju złudzenie. Złudzenie, że obcujemy ze skrzypkiem wszech czasów? Nie, byłaby to przesada. Zamiast słowa: złudzenie użyjmy podobnie brzmiącego: ukojenie. Tęsknota słuchacza za bezpowrotnie minioną epoką romantyzmu zostaje na parę ładnych chwil ukojona.
Usłyszeliśmy trzy Kaprysy: 9, 13 i 24. Z pewnym niezadowoleniem przyjąłem do wiadomości, że będzie wykonany ten opatrzony numerem 24. Jest to kawałek straszliwie ograny. Główna melodia posłużyła niemałej gromadce kompozytorów jako temat wariacji. Jak łatwo byłoby z owej melodii zrobić coś w guście katarynki. Janusz Wawrowski sprawił nam przyjemną niespodziankę. Paganini w jego interpretacji to artysta, a nie kuglarz. Wykonanie odznaczało się kulturą i szlachetnością, absolutną równowagą pomiędzy wyrazem muzycznym a chwytami technicznymi. Mówiąc inaczej, dominowała muzyka, a nie pusta wirtuozeria i chęć olśniewania cyrkowymi sztuczkami.
Program recitalu skrzypcowego został ułożony pomysłowo i ze smakiem. Bach, Paganini, Ysaye i Bacewiczówna. Kompozytorami byli zatem trzej znakomici skrzypkowie i jedna wybitna skrzypaczka. To nić wiążąca, a poza tym same kontrasty. Barok, wczesny i późny romantyzm, a na koniec współczesność. Cztery rozdziały w dziejach wiolinistyki, każdy swoisty i na swój sposób interesujący.
A wszystko to zabrzmiało nieskazitelnie pod względem technicznym. Ton jedwabisty, bez najmniejszych chropowatości, lekkość i swoboda. Utwory, o których wiemy, że przedstawiają dla wykonawców największy stopień trudności, zostały zagrane tak, jakby nie było nic łatwiejszego.
Oklaskami wywoływaliśmy skrzypka zza kulis. Podobał się nam, ale także i my, legionowscy słuchacze, podobaliśmy się jemu. Wyczuł w nas pozytywną energię. Była cisza i absolutne skupienie. Witaliśmy i żegnaliśmy go uśmiechami.
W wykonaniu Sławomira Kamińskiego spłynął najpierw z chóru utwór François Couperina. Było to Ofiarowanie, część Mszy solennej. Chyba po raz pierwszy w historii Festiwalu zaprezentowana została francuska muzyka organowa epoki baroku.
Sławomir Kamiński jest od lat związany z Poznaniem. To samo (w czasie przeszłym) można powiedzieć o autorze drugiego z kolei utworu organowego. Feliks Nowowiejski, twórca IX Symfonii organowej, której finał usłyszeliśmy, jest chlubą poznaniaków, reprezentacyjnym kompozytorem poznańskiego regionu.
A zatem te dwa czynniki - chęć przybliżenia mało znanego Francuza i pasja propagowania nie dość dobrze spopularyzowanego Polaka - wpłynęły na taki, a nie inny kształt organowej części festiwalowego koncertu. Czynniki raczej pozamuzyczne, co oczywiście nie znaczy, że sama muzyka nie była warta słuchania. Tego nie twierdzę. Sądzę jednak (na podstawie znanych mi nagrań), że Couperin grany na innym instrumencie wypadłby lepiej. Mówiąc ściśle, w przypadku Couperina jedynie użycie oryginalnych francuskich organów może dać efekt zadowalający.
W następną niedzielę (19 VIII) przy klawiaturze organowej zasiądzie Marek Stefański, by zagrać utwory Johanna Christiana Bacha i Rheinbergera. W drugiej części koncertu usłyszymy Kwartet smyczkowy Ravela w wykonaniu wybitnego zespołu Camerata.
Antoni Kawczyński